Strachy Na Lachy : Dodekafonia

Rock / Poland
(2010 - SP Records)
Saber mais

Letras


1. CHORY NA WSZYSTKO

Żółć się leje mi z wątroby jak tramwaj na Patriarszych Prudach
Moja poduszka – milimetr od szyn, więc mam twarz jak stary Bułgar
Dzisiaj w mej głowie zabili mi Kennedy’ego jest 23 listopad
Pada mi za kołnierz jesieni polskiej glajda wyprzedzają się tiry na autostradach
Bywam jak kucharz, co nie urodził się w kuchni, nudzę się w operze
Chodzę tylko do knajp, w których mnie nie znają, zostawiam po sobie puste talerze
Jestem jak jaskółka co wiosnę zgubiła i znów zima za dupę mnie trzyma
I tani frajer sprzedaje mi zimny czaj Redaktor Odyniec z pysma Padlina
Jestem chory na wszystko kochana
I nie wiem co mnie tu czeka
Jestem chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
Jestem chory na wszystko kochana
I jak pies kulawy szczekam
Jestem chory na wszystko
Chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
Dostałem w ryj fajką pokoju kiedy znów kopałem się z koniem
Wtedy zadzwonił do mnie Olof Palme i chciał porozmawiać z Kuroniem
Ty ciągle i wciąż masz mi za złe, że już nie mieszkam w Punk Rock City
Mieszkam w całkiem innym miejscu Polski i cierpię na syndrom sztokholmski
Śpiewam już tylko o Polsce i o złej miłości złe piosenki o złym systemie
Polska przychodzi do mnie tylko po autograf dla miłości zaś jestem złudzeniem
Nigdy nie będziemy jak Bonny i Clyde – ani orłem ani reszką
Będziemy jak ten deszczowy maj, jak ci wszyscy brzydcy ludzie z Tesco
Jestem chory na wszystko kochana
I nie wiem co mnie tu czeka
Jestem chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach
Jestem chory na wszystko kochana
I jak pies kulawy szczekam
Jestem chory na wszystko
Chory na wszystko
Chorobę mam na powiekach


2. NIEUCHWYTNI BUZIAKOWCY

O godzinie zero wyciągamy nasz radiowy maszt
Przyjdź pod nasz peron, poznasz wszystkich, są dziś z nami:
Kurwa z wakzała ubrana w kardynalski płaszcz
Zawiadowca Hałas do walizki schował słońce
Jest początek z końcem zgiełk w chromosomach
Tajny szpieg z Lichenia, Pete Doherty na kondomach
Mówią o nas
Nieuchwytni buziakowcy
Na granicy prawa
Zaklęty w rytmy duch ulicy
O czym nie pomyślę wszystko dzieje się w mig
Odtąd w sobie beatyfikuję ten beat
O godzinie zero świeży mamy towar
Maszerują tyralierą przez sieć naszych posterunków
Idą do nas, bo wysiedli z czołgu
Tu jest nasza zona – kwadrat naszych pocałunków
Pijesz whisky z colą w plastikowym kubku
Sztygar Zyga z lodem, mamy tu świetny lód z ołówków
Mówią o nas
Nieuchwytni buziakowcy
Na granicy prawa
Zaklęty w rytmy duch ulicy
O czym nie pomyślę wszystko dzieje się w mig
Odtąd w sobie beatyfikuję ten beat


3. TWOJE OCZY LUBIĄ MNIE

Twój niewyraźny głos
Muska się po pięciolinii
Śmiejesz mi się w nos
Chcesz mnie obcyganić
Czujesz łatwy łup
Jesteś wszak sprytnym złodziejem
Nie rzucasz słów na wiatr
Dobrze wiesz, że już wieje
Twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi
Ty nie naciągasz strun
Ty nie walisz w bęben
Każda jednoznaczność
Według ciebie jest błędem
Bojkotujesz konkret
Wystarczy ci jedynie zarys
Cóż mi możesz dać?
Wiśnie piołun i curry?
Twoje oczy lubią mnie i to mnie zgubi
Lekko ściszasz głos
Lekko poprawiasz grzywkę
A co ukryłeś tam?
Tam mam zaszytą wszywkę
Tam schowaną mam
Pamiątkę po innej dziewczynie
Gram w to jeszcze raz
Zagram z tobą i zginę


4. OSTATKI - NIE WIDZISZ STAWKI

Ostatni gasi światło
Ostatniego gryzie pies
Ostatni zawsze zostaje w matni
Jesteś ostatni
I nie masz siły biec
Nie widzisz stawki
Gdzie ten ostatni?
Nie warto...
Nie liczy się...
Po raz ostatni
To nasz ostatni raz
Ostatni taniec
Ostatnie łóżko
Wisi u szyi ostatni kamień
I łzy ostatnie schną pod poduszką
Nie warto...
Nie liczy się...
Ostatni gasi światło
Ostatniego gryzie pies
Ostatni zawsze zostaje w matni
Jestem ostatni
Bo nie mam siły biec
Nie widzę stawki – gdzie ten ostatni?
Nie warto...
Nie liczy się...
Z ostatniej wieczerzy
Nie został tu prawie nikt
Ni Święty Jerzy ani głupcy bławatni
Odleciały ptaki
Odpłynęły statki
Ze złotej tacki wciągam ostatki
Nie warto
Nie liczy się


5. CAFE SZTOK

Nieopisany tłok, że nie zmieścisz i pół szpilki
W każdy wieczór w Cafe Sztok – tu
Z miłości jeden się wiesza gość na strunie fortepianu
W Cafe Sztok mija tak dzień za dniem
Każdy może umrzeć dziś
W szal czarny go zawinie śmierć w Cafe Sztok
Dzisiaj też wysiądą z cyjankiem pod plombą
Podjeżdża cicho pod Cafe Sztok
Radiotaxi Kres o numerze bocznym 2407
Pod Cafe Sztok szofer nie wydaje reszty
Każdy może umrzeć dziś
Szarym Oplem go przywiezie śmierć pod Cafe Sztok
Czy to nasze usta są jak nie dobite kry
W martwych pocałunkach poprzerywanych w pół?
Tak. To nasze usta nie szukają brzegów swych
Miedzy ustami wyrósł nam Merliński Bur
Do Cafe Sztok wpadam często by zobaczyć że to jeszcze nie my...


6. DZIEWCZYNA O CHŁOPIĘCYCH SUTKACH

Dziewczyno o chłopięcych sutkach
Co za nierealny świat
Nie do twarzy nam dziś w smutkach
Na szczycie góry Ararat
My kroplę wyżej – dwa latawce
Obok jadowity wąż
Chodź zamkniemy się z nim w klatce
Wąż ma delikatny miąższ
Spadnę tak już 15 raz
Głową w dół oczami na twarz
Spadnę tam gdzie stałaś
Gdzie ostatni raz cię widziałem
Nasz podstawowy kurs języka
Słodko liznęliśmy ciut
Akcent idiomy gramatyka
Zwykły traf to z fartem w cud
Czekam kiedy dla mnie się rozbierzesz
I co po drugiej stronie masz
Twe stotinki i halerze
Chroni truskawkowy płaszcz
I spadnę tak już 15 raz
Głową w dół oczami na twarz
Spadnę tam gdzie stałaś
Gdzie ostatni raz cię widziałem
Nasze ramiona polne ślimaki
Pławią się w stawie przytulania
Nasze dłonie niedzielne chojraki
Dojrzewają w centrum dotykania
Nasze usta z tortu tortury
Wiśnieją ranem od zacałowania
Niewyraźne oczu trójkąty
Donkiszocieją od niezamykania
Czy jeszcze dalej wyliczać mam?


7. TEN WIATRAK, TA ŁĄKA

Co białe to białe
Co czerwone to czerwone
Nie chowaj się za mnie
Sam sobie odpowiedz
Zwykła swojska parasolka
Zaciska się w piąstkach
Za stara do wojska
Brudny ryj z wąsem...
Te białoczerwone
Diapazony Diabelskie
Ukłoń matce się nisko
Smoczycy Wawelskiej
Nocą śmieją się widły
Lipcem płonie stodoła
Dookoła sąsiedzi
Strach płakać strach wołać
POLSKA
POLSKA
POLSKA
Znad morza za morza
Nić urywa się z igły
Czy zapomnisz zapomnieć
Nie wrócisz tu nigdy
Ten wiatrak ta łąka
Pijany kierowca
Od końca do końca
Najsłodsza zakąska
Polska
Polska
Polska


8. SPACER DO STREFY ZERO

Chodźmy dziś na spacer, na przechadzkę w stylu retro
Chyba wisi coś w powietrzu
Może to eksploduje metro?
Gdybym mógł
Być jak duch
Mieszkałbym w twojej kieszeni
Od jesieni do jesieni
Znów i znów
Gdybym mógł
Chodźmy dziś na spacer, pójdźmy do strefy Zero
Nie ma się po co spieszyć
Przecież siódma jest Del Piero
Gdybym mógł
Zostać tu
Zasnąć w lesie twoich źrenic
Niczego bym nie zmienił już
Gdybym mógł
Gdybym mógł
Chodźmy dziś na spacer
Krążą kruki i gawrony
Tam w benzynowym zgiełku kopcą się opony
Gdybym mógł
Być jak duch
Mieszkałbym w twojej kieszeni
Od jesieni do jesieni
Znów i znów
Gdybym mógł
Chodźmy dziś na spacer
To jedynie 1000 metrów
Tam na murach są napisy z Welwetowych Swetrów
Gdybym mógł
Być jak duch
Mieszkałbym w twojej kieszeni
Od jesieni do jesieni
Gdybym mógł
Zostać tu
Zasnąć w lesie twoich źrenic
Niczego bym nie zmienił już
Gdybym mógł gdybym mógł...


9. ŻYJĘ W KRAJU

Mieszkam w teczce tekturowej
Mole chodzą mi po głowie
Czyjeś gumowe rękawiczki otwierają do mnie drzwiczki
Ścierają kurz z moich ust
Czyściciele warg zajęczych odkurzają mnie z pajęczyn
Więc się pytam ich, kurwa, co jest?
Mieszkam w teczce tekturowej
Jak mnie otworzysz to się dowiesz jak
Topi się w wymiotach gorzkie słowo patriota
Więc wypuszczam z mej fajki buch
Nie otwieram tym baranom nawet po szóstej rano
I nie pytam się ich kurwa, co jest?
Kto zważy kolarzy
Nie rusza się z miejsca
Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja
Za moją kasę
Bywasz piekącym jadem trollów
Na internetowym forum
Vivat Polonia frustrata! Vivat Dąs Psychopata!
Jam nieudacznik grafoman i śmieć
Tylko tu możesz być bogiem – na wszystkich podnosisz nogę
Załatwiasz te sprawę jak pies
Kto z tego napięcia
pierdolnie ze szczęścia?
Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja
Za moją kasę
Tyś podsłuchowa pluskwa tajna
Kasztan wyciągnięty z łajna
Kiedy ja mówię wolność zaraz grozisz mi wojną
Kiedy drugą stronę drogi chcę przejść
Więc kiedy ja mówię wolność nie mów mi że nie wolno
Moja wolność to żaden twój grzech
Mam wycięte na czole
Od chwili poczęcia...
Żyję w kraju, w którym wszyscy chcą mnie zrobić w chuja
Za moją kasę


10. DODEKAFONIA

Miała twarz niewinnej kujonicy
I dołeczki na policzkach
Powiem wam to w wielkiej tajemnicy
Jaka z niej to zawodniczka
Nawet gdy strzelała focha
Piękna była z niej kobieta
Moja śmierć niebieskooka
Gładkie kropki na jej plecach
Zawiązywały życie me na supły
Gdzieś tak w okolicy stycznia
Ma najsłodsza śmierć ujutna
Nawet mi nie powiedziała
Że od dzisiaj nie ma jutra
Aż zleciałem w dół z obłoków
Muszę się do tego przyznać
Ślepą plamkę mam na oku
I co noc zasypiam w bliznach
Śmierć moja zwabiła wiatr w niedomknięty słoik
Potem śmierć zasiała mak – wiatr się ukoił
Ten wiatr – on do kolan jej padł
Który to już błąd w obsadzie
I która to miłości jesień
Jej kamyczki w czekoladzie
Uwierają mego serca kieszeń
Opowiadam ci o śmierci
Która porzuciła trupa
Była częścią świętej osi
Środkiem mego kręgosłupa
Śmierć moja...
A ci którzy wiedzą więcej
Nie zatrzymają słowem trwogi
A ci którym świeci jaśniej
Nie zawrócą ślepca z drogi
Gdy staniemy znów przed sobą
Przypadkowo, nagobiali
Jak niemowa z niewidomym
Krótko tak będziemy stali
Śmierć moja...


11. RADIO DALMACIJA

Hej ty stary wiem co ty czujesz
Inni też tak czują
Ciągle mam świeże ślady na szyi po ukąszeniach żmii
Nie szukam sensu w sensie
Duszę się w tym kredensie
Z trudem przełykam ości flegmą wolności po soliterności
Czy mnie rozumiesz stary – raczej szukam kogoś do pary
Do pary z kimś bym mógł wysadzić to od tylca
Nie obudziłem tych co w życiu utopili się po uszy
Wokół jasnego celu – żądałem braterstwa duszy
Coraz mniej nam z oczu – wiem
Idzie definitywny Baach!!
Zostawiam pożegnalny list
Kopertę z moim DNA
Dalej po cichutku gra Radio Dalmacija
Zgasiłem światło już
Mówisz białe nie jest złe – byle tylko je przespać
Co dzień wspinałeś się na stryczek, stałeś przy elektrycznych krzesłach
Lecz na tej swędzącej łące wszystkie miejsca są siedzące
Ty w tym wszystkim zapomniałeś jak wygląda słońce
Coraz mniej nam z oczu – wiem
Idzie definitywny Baach!!
Zostawiam pożegnalny list i
Kopertę z moim DNA
Dalej po cichutku gra Radio Dalmacija
Zgasiłem światło już
Hej ty stary wiem co ty czujesz
Inni też tak czują
Ciągle mam świeże ślady na szyi po ukąszeniach żmii
Nie szukam sensu w sensie
Duszę się w tym kredensie
Z trudem przełykam ości flegmą wolności po soliterności
Zapłaciłeś stary już wszystkie raty i wysiadłeś na końcowej stacji
Zostałeś człowiekowrakiem – znak, że byłeś w Korporacji
Biją się Wielkie Nieba i jest dużo czerwonych kartek w tym meczu
Choć i tak tu nikt nie wyjdzie na swoje
I tak niczyje nie będzie na wierzchu
Coraz mniej nam z oczu – wiem
Idzie definitywny BACH
Zostawiam pożegnalny list i
Kopertę z moim DNA
Dalej po cichutku gra Radio Dalmacija
Zgasiłem światło już
Bardzo chce mi się spać

Ledras adicionadas por czeski21 - Modificar estas letras