Kazik : Piosenki Toma Waitsa

Rock / Poland
(2003 - Luna Music)
Learn more

Lyrics


1. CZEKAJĄC NA WCZORAJ

Gdy pieniądze mieć pragniesz
Chcesz otulić się szalem
A najdroższy kapelusz ma twe oczy skrywać w cień
Szare niebo dziś
To jutrzejsze łzy
Więc czekać musisz na wczorajszy dzień

Nowy Jork mnie przyzywa
Jadę rannym pociągiem
A ty każde spojrzenie w ból wypatrywania zmień
Szare niebo dziś
To jutrzejsze łzy
Więc czekać musisz na wczorajszy dzień

Wiem że chcesz iść
Na tęczy kres
Ale nie wierzę w złudzeń moc
Wspomnienia i łzy
Kąsają jak pies
Te kłamstwa zmieniają blask w najczarniejszą noc

Droga wiedzie w bezdroże
Słońce wschodzić przestało
Więc porzućmy marzenia swe bez zbędnych serca drżeń
Szare niebo dziś
To jutrzejsze łzy
Więc czekać musisz na wczorajszy dzień


2. CMENTARNA POLKA

Wujek Vernon, wujek Vernon
Niezależny jak na lodzie knur,
Brał do rzeźni stary akordeon
I „Cmentarną polkę” grał w A-dur.

Wujek Biltmor i wuj Willi
Podczas wojny dorobili się.
Czy okradli kogoś, czy zabili?
Dla nich gra „Cmentarna polka” źle.

Ciotka Mame oszalała -
Pod hotelem zrujnowanym śpi.
Kiedyś arie z wielkich oper znała,
Dziś „Cmentarna polka” jej się śni.

Wujek Violet był lotnikiem,
Twierdził, że Francuzki brzydkie są.
Gdy się zajął skromnym burdelikiem,
Grał „Cmentarną polkę”, pił i klął.

Wujek Billi w Porto Rico się ożenił,
Choć drewnianą nogę ponoć miał,
Bardzo wrednie swój testament zmienił
I „Cmentarną polkę” tańczy sam.

Wujek Pfilip wcześnie zbyt owdowiał,
Bez pigułek żyć nie umie, bo
Zanim stracił wzrok pieniądze schował.
Niech „Cmentarna polka” porwie go!

Wujek Vernon, wujek Vernon
Niezależny jak na lodzie knur,
Brał do rzeźni stary akordeon
I „Cmentarną polkę” rżnął w A-dur.


3. NO, KLASZCZ!

Krąg, krąg – zwariowany krąg!
Ślepy strażak i dyrygent bez rąk.
Odzież sportowa w wielkich damach budzi dreszcz,
Zwisam z parapetu, do butelki zbieram deszcz.

No, klaszcz!
No, klaszcz!

Ryk, ryk – oszalały ryk!
Bękart dziwki narozrabiał i znikł.
Księżyc coś kracze, wrona pełnym blaskiem lśni,
Zawsze znajdę milionera, co przerzuci węgiel mi.

No, klaszcz!
No, klaszcz!
No, klaszcz!
Ból, ból – niech wypłynie z krwią ból!
Wchodzę do Harlemu jak wersternów tanich król,
Mam pięćdziesiąt dolarów i wszystkiego dość,
Idę w krótkich spodniach, długo hodowałem złość!

Ryk, ryk – oszalały ryk!
Bękart dziwki narozrabiał i znikł.
Księżyc coś kracze, wrona blaskiem lśni
Zawsze znajdę milionera, co przerzuci węgiel mi.

No, klaszcz!
No, klaszcz!
No, klaszcz!
No, klaszcz!

Ból, ból – niech wypłynie z krwią ból!
Wchodzę do Harlemu jak wersternów tanich król,
Mam pięćdziesiąt dolarów i wszystkiego dość,
Idę w krótkich spodniach, długo hodowałem złość!

Dzwoń, dzwoń – ostatni groszu dzwoń!
Wszystko jest przede mną, czas prześcignął mój koń.
W Armii Zbawienia ukrył się podstępny szpieg.
Wszyscy odpływamy łódką już na drugi brzeg.

No, klaszcz!
No, klaszcz!
No, klaszcz!
No, klaszcz!
No, klaszcz!


4. DESZCZOWE PSY I

Czas nagle stanął, gdy
Rozlały wino psy
Deszczowe.
Taksówkarz z miną złą
Warknął: Spacery są
Darmowe!

Chcę być deszczowym psem!

Ach, co za noc! Przetańczyliśmy ją!
I wtedy przyszło olśnienie!
Ach, co za noc! Wszystkie światła nam lśnią!
Szaleństwem przepełnił nas deszcz!

Rum tani piliśmy
Czytając baśnie – psy
Deszczowe.
Nasz dom to stary wrak,
Gdzie kapie tak czy tak
Na głowę.

Jestem deszczowym psem!

Ach, co za noc! Prześpiewaliśmy ją!
Czarne jak kruk miałaś włosy!
Ach, co za noc! Po co nam inny dom,
Gdy niebo nad głową i deszcz?!
Ach, co za noc! Prześpiewaliśmy ją!
Czarne jak kruk miałaś włosy!
Ach, co za noc! Po co nam inny dom,
Gdy niebo nad głową i deszcz?!

Jestem deszczowym psem!


5. DESZCZOWE PSY II

(No lyrics available)


6. BÓG WYJECHAŁ W INTERESACH

Sprzedam dziecku złomiarza zardzewiałe serce -
Byle żyć, byle żyć!
Choć ratunku oczekujesz, na mnie nie licz więcej!
Co tu kryć, co tu kryć!

Statek tonie.
Ten statek tonie.
Statek tonie.

Tu w kotłowni zapierdol ma każdy z nas –
Kalecy, suchotnicy…
Kto tym wrakiem dowodzi? – wyrzęzić czas:
Bandyci i prawnicy!

A gdzie Bóg? Nie ma go!
Bóg skoczył zrobić biznes! Biznes!

Wykałaczką złamaną trupy wygrzebuję -
Pracę mam! Pracę mam!
Krwawy księżyc katastrofy siedmiu plag zwiastuje:
Jestem sam! Całkiem sam!

To już koniec!
Tak, to już koniec!
To już koniec!

Tu w kotłowni zapierdol ma każdy z nas –
Kalecy, suchotnicy…
Kto tym wrakiem dowodzi? – wyrzęzić czas:
Bandyci i prawnicy!

A gdzie Bóg? Nie ma go!
Bóg skoczył zrobić biznes! Biznes!

Niech to szlag, że też coś człowieka zawsze kusi
Dobrym być, dobrym być!
Chwyć przynętę, a pułapka szczurza cię udusi,
Co tu kryć, co tu kryć!

A gdzie Bóg? Nie ma go!
Bóg skoczył zrobić biznes! Biznes!

Powieki mrużę i mam oczy jak skarbonki!
Trzeba żyć, trzeba żyć!

A gdzie Bóg? Nie ma go!
Skoczył zrobić biznes! Biznes!

A gdzie Bóg? Nie ma go!
Wyjechał w interesach.


7. ODEJDĘ, GDY ZAPIEJE KUR

Rachmistrze skrupulatni,
To wieczór mój ostatni –
Egzystencjalny przerwę spór,
Wnętrzności wyschły mi na wiór,
Odejdę, gdy zapieje kur!

Ja – cmentarzysko wraków,
Autor w pościeli znaków.
We łbie mam tony zbitych piór,
Czek życia porwał strachu szczur.
Odejdę, gdy zapieje kur!

Kopnięciem w skroń ogłusza
But snu – kamienna dusza.
Marsz kanalizacyjnych rur,
Odejdę, gdy zapieje kur!

Dziś dolar jest monstrancją,
Z obłudną elegancją –
Wyrok wydając au rebours
Ozdabiam szyję w gruby sznur.
Odejdę gdy zapieje kur!

Stal brzytwę lekko trąca,
Lecz krew jest szybkoschnąca –
Bell cantem brzmi rzeźnicki chór.
Odejdę, gdy zapieje kur!

W brunatnej nocy szopie
Sam sobie dół wykopię
I wlokąc własnych kości wór
Odejdę, gdy zapieje kur!


8. TUŻ ZA OKNEM MYM

Jajka kwitną na tłuszczu
Bekon pachnie już
Szczeniak spłoszył gołębie
Był wśród nich anioł stróż
Znów przewrócił ktoś kubły
Tak jest zresztą co noc
Konstruktywnych brak działań
A sprzątania jest moc

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Czasem w piątek jest pogrzeb
A w sobotę ślub
Sey ma Colta na wodę
Kot mu uciekł na słup
Furgonetki cholernie
Hałasują co świt
Trzeba masło dostarczać
Cholesterol to mit

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Kilka dziewcząt z Filipin
Chichotało ma mszy
Aż ministrant się wiercił
Ksiądz na pewno był zły
Twardziel poszedł w kamasze
I już broni ma dość
Na trawniku ma okop
Rury będzie kładł ktoś

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Big Mambo psa kopie
Kundel zdechnie i tak
Sklep z lodami się spalił
Dzieciom szczęścia brak
Papierowe śpiwory
Wzdłuż ulicy wiatr drze
Przyszpiliło mnie łóżko
Ale świat kręci się

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym

Tuż za oknem mym


9. UNDERGROUND

Niech rozlegnie się
Czarnych kości chrzęst
W strefie grozy pod spodem niżej tam
W plątaninie rur
W trzewiach wielkich miast
Jest podziemny kraj
Kraj który znam przebudzili się

A my śnimy wciąż
Choć snu tunel nie może sięgnąć tam
Ale czeka nas
Nieuchronny cios
I podziemny kraj
Kraj który znam

Bruk to kruchy strop
Asfalt pęka też
Już korzenie drzew się przedarły tam
Wkrótce runie świat
W otchłań szczurzych jam
W undergroung
W mroczy kraj
Który znam


10. W BRZUCHU WIELORYBA

On jest dziwnym wirtuozem –
Na organach ludzkich gra
Budząc zachwyt albo grozę,
Myli się, lecz bal wciąż trwa.

Powiedz, kogo obchodzi gra,
Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt?
Tam nic nie ma!
To złudzenia!
Na sobie testujemy
Każdą prawdę i mit.

W brzuchu wieloryba,
W brzuchu wieloryba,
W brzuchu wieloryba czujesz głód!

Bolą słowa, krwawią chmury -
Oto cena za ten bal.
Pies odarty już ze skóry,
A karawan rusza w dal.

Powiedz, kogo obchodzi gra,
Z której żywy nie wychodzi nigdy nikt?
Tam nic nie ma!
To złudzenia!
Na sobie testujemy
Każdą prawdę i mit.

W brzuchu wieloryba,
W brzuchu wieloryba,
W brzuchu wieloryba czujesz głód!

W płytkiej studni prawda kona.
Kruk rozkoszy czuje dreszcz.
Zdobył niebo prorok Jonasz…
Martwych wskrzesza tylko deszcz.

Rogom byka nie ufaj więc,
Ani zębom dobermana, ani mnie.
Nie oczekuj
Nic, człowieku!
Nadzieja to melodia,
Której nie tańczy się!

W brzuchu wieloryba,
W brzuchu wieloryba,
W brzuchu wieloryba czujesz głód!


11. CZĘŚĆ, KTÓREJ MASZ JUŻ DOŚĆ

Powoli tańcz. Przyjazny gest
Niech złagodzi w nas niszczącą złość.
Dlaczego ona wciąż tu jest?
To ta część ciebie, której masz już dość.

Mustanga wzrok… Nie, nie ten sam…
Meksykański ślub… Gdzie rozwód brać?
Madonno! Więcej modlitw znam
Niż barman, który zawsze wie, co lać.

Jak ocalić te kwiaty
Więdnące jak my?
Z rozbitego wazonu
Wylały się łzy.
Jak nie myśleć, gdy palce
Przytrzasnąć w drzwiach chcę,
Ze wszystko już…
Raz już zdarzyło się!

Obietnic smak i kłamstwa moc.
Pocałunek nie rozumie słów.
Przebaczmy sobie każdą noc –
W pościel włóż kamień i do niego mów.

Twoje listy w płomieniach
Blask miały i żar.
Czas to ból niespełnienia,
Niepamięć to dar.
Nie ma drogi, jest mapa,
A dławi mnie kurz.
Zapałki trzask…
Kabaret spłonął już.

Brzęczenie much. Brzęczenie szkła.
W Portugalii fado nuci ktoś.
Zapomnisz o tym, tak jak ja…
To ta część ciebie, której masz już dość.


12. RYBI PUZON

Wracając z wojny miał już plan
Obmyślił sobie każdy krok
- najpierw odnowię stary dom w Brougham de Ville
Miał plan lecz nie miał obu nóg
Zostały tylko skrzydła mu
Motyle skrzydła zamiast nóg – co? Niezły styl
Był wściekłym psem lecz pragnął grać
W Armii Zbawienia – byle co
- swój rybi puzon do dmuchania dam dziewczętom
Choć tonął w mętnych falach snu
To krzyczał frunąc aż na dno
Urządzę sobie kurwa odlotowe święto

Więc wracał z wojny i miał plan
Dobrze obmyślił każdy krok
Nie krok bo przecież nie miał nóg lecz ruch na pewno
- urządzę fajerwerki lub
Bourbonem się zaleję w sztok
Językiem ostrzył swej maczety stal nierdzewną
Przypomniał sobie zapach słów
Szczenięcych wyznań głupi świat
I płakał – ale kicz – hollywoodzkimi łzami
I rybi puzon bolał go
Całe dwadzieścia siedem lat
Spędzonych w klitce nad sklepikiem z narzędziami

On wracał z wojny i miał plan
Do Kalifornii jechać chciał
Na drogę dragów garstkę wziął z tragicznym skutkiem
Na drzewie psy znalazły go
Na bucie jak na banjo grał
Wpatrując się w zamordowaną prostytutkę
Ona nie miała twarzy już
Jej włosów użył zamiast strun
Wyszeptał – kocham cię – i nic nie mówił więcej
Sąd w stanie Oklahoma więc
Dwadzieścia lat wymierzył mu
A księżyc świecił jeszcze jaśniej niż w piosence

On wrócił z wojny i miał plan
A może on nie istniał choć
Ktoś mi ułożył w takim razie ten monolog
Jeśli nie rybi puzon co
Za dnia się wieszał a noc w noc
Wyrzężał w rytmie mambo wściekły swój nekrolog
Aż w końcu gubernator zmiękł
I w Birmingham się zgodził go
Umieścić gdzie jest najpiękniejszy dom bez klamek
Więc jeśli ktoś mi powie że
Zna lepszą historyjkę to
Na rany boga krzyknę mu szajbusie kłamiesz


13. BOURBON MNIE WYPEŁNIA

Edna Million strój zabójczy ma.
Lila-róż łagodzi metra huk.
Za dwa dolce kupię colty dwa.
Byle deszcz zapędzi mnie w kozi róg.
Mord szesnaście ze mną pije rum
Na umrzyka skrzyni, jego mać!
Skąd dwie pary nóg i w głowie szum?
Bourbon mnie wypełnia. Nie mogę wstać!

Hej, ptaszku, mam wiadomość złą:
Twój dom się pali, a dzieci same są!

Smutno patrzy zza kubańskich krat
Marny uwodziciel cudzych żon.
Przez księżyca pełnię głupio wpadł,
Na ostrzu noża plamy krwi – oto plon.
Ktoś butelką po łbie wali mnie.
Nadepnąłem na diabelski chwost.
Falming brodzi w kryształowym szkle.
Świat piękniejszy jest niż Brookliński most!

Hej, ptaszku, mam wiadomość złą:
Twój dom się pali, a dzieci same są!

Żółta pościel zatem to Hong-kong –
Gdzie prowadzi Wędrowniczek Jaś.
Wrócę w Karnawale, zdarty long.
Sto dolarów daj i światło zgaś.
Mord szesnaście ze mną pije rum
Na umrzyka skrzyni – kurwa mać!
Skąd dwie pary nóg i w głowie szum?
Bourbon mnie wypełnia. Nie mogę wstać!

Hej, ptaszku, mam wiadomość złą:
Twój dom się pali, a dzieci same są!


14. W GŁĘBOKIM DOLE

Kiedy przez ogród rajski idziesz,
Tą najpiękniejszą z pięknych dróg,
Musisz pokusy świata widzieć,
Które się łaszą do twych nóg.
Z Jezusem twoja więź osłabła,
Bo zło zaborcze jest jak zło –
Lecz jeśli chcesz hodować diabła
W głębokim dole trzymaj go!

On włada ogniem i żądzami
Nie oczekując w zamian nic.
Nie zsyła ksiąg z przykazaniami,
To twego grzechu wierny widz.
Z Jezusem toczy bój od dawna
Twierdząc, że zło to żadne zło –
Lecz jeśli chcesz hodować diabła
W głębokim dole trzymaj go!

Czemu Archanioł nie przybywa,
Gdy kąsa nas zdradliwy wąż?
Dlaczego dobroć sprawiedliwa
Nie może triumfować wciąż?
Jezu, a może to jest prawda,
Ze zło pokona tylko zło?
Jeśli to Ty hodujesz diabła
W głębokim dole trzymaj go!


15. NIEWINNA KIEDY ŚNI

Na strychu nietoperze,
Okryty rosą wrzos.
I ktoś, kto kochał szczerze
I wierzył w dobry los,
I wierzył w dobry los.

Ognisko uczuć dawne
Wśród zeschniętych pól się tli.
Wspomnienia własne kradnę,
Że niewinna jest kiedy śni,
Kiedy śni,
Niewinna jest kiedy śni,
Kiedy śni.

Biegaliśmy na cmentarz
I śmiali się do łez.
Złączyła nas przysięga
Być razem aż po kres,
Być razem aż po kres.

Ognisko uczuć dawne
Wśród zeschniętych pól się tli.
Wspomnienia swoje kradnę,
Że niewinna jest kiedy śni,
Kiedy śni,
Niewinna jest kiedy śni,
Kiedy śni.

Na wszystko ją błagałem,
By miłość dała mi,
Lecz serce jej złamałem
Czy wybaczyła mi?
Czy wybaczyła mi?

Ognisko uczuć dawne
Wśród zeschniętych pól się tli.
Wspomnienia swoje kradnę,
Że niewinna jest kiedy śni,
Kiedy śni,
Niewinna jest kiedy śni,
Kiedy śni.


16. W KOLOSEUM ŚWIATA

Kobiety swoich mężczyzn pieszczą nagim ostrzem brzytwy.
Winogronowy sok księżniczkom płynie z warg jak krew.
Rydwany śmierci zaraz cwałem ruszą do gonitwy
I będzie wył z rozkoszy, czując łatwy żer, bezzębny lew.

W koloseum świata,
W koloseum świata,
W koloseum świata, co noc.

I loże i galerie takiej samej chcą rozrywki –
Im więcej błota tym zabawa radośniejsza jest.
Świadectwem będzie ścięta głowa prezydenckiej dziwki,
Że senatorów także czasem stać na pojednawczy gest.

W koloseum świata,
W koloseum świata,
W koloseum świata, co noc.

Największy deszcz nie zdoła obmyć panopticum zbrodni.
Policja rozpoczęła etykietowanie win.
Nie martwią martwi o nic o się – w transporcie są wygodni.
Historia to idiota, który został stroicielem min.

W koloseum świata,
W koloseum świata,
W koloseum świata, co noc.

Trucizna działa wolno, bardzo wolno, lecz skutecznie.
Triumfującym braknie jutro ocalenia szans.
Emocje rosną tylko, gdy się robi niebezpiecznie.
Rywalizacja wreszcie zmieni się w epileptyczny trans.

W koloseum świata,
W koloseum świata,
W koloseum świata, co noc.

Sprawiedliwości żadna wolność nie zagwarantuje –
Nie bez przyczyny ludzka krew ma taki słodki smak.
Podnoszę ręce słysząc, że publika wiwatuje,
Lecz wiem, że czas, by czas swym sępom dał już ostateczny znak.

W koloseum świata,
W koloseum świata,
W koloseum świata, co noc.


17. TELEFON Z ISTAMBUŁU

Całą noc na potłuczonym szkle
W szafce z lekarstwami tkwię
Hotel nad świr – ziemne morze spadł
Gwizdnął łbem o biurka blat

Pod sufitem małpa na wentylatorze
Za dolara na niebiesko osła po
Miałem dziś telefon z Istambułu lila – róż
Dobrze że do domu wracasz już

Hasło: jest sobota więc festiwal ciągle trwa
Odzew: perła w piątek może być ze szkła
Włosy blond przepustką do Buelah mogą być
Ale twarz za zasłoną musisz skryć

Czy mi sprzedasz działkę gdy się zetnę tak jak ty
Przeskoczyła iskra co nie ufasz mi
Wkurza mnie twojego niebieskiego płaszcza luz
Jesteś martwy lepiej w domu zostaw wóz

Hasło: jest sobota więc festiwal ciągle trwa
Odzew: perła w piątek może być ze szkła
Włosy blond przepustką do Buelah mogą być
Ale twarz za zasłoną musisz skryć

Suchy jak wyschłego morza brzeg
Czujny jak wytrawny szpieg
Zszedłem na dół chciałem smoking ku
Byłem w samym kapeluszu

Na czerwonym świetle wyrósł policjanta cień
Znów wyciąłem z życiorysu jeden dzień
Miałem dziś telefon z Istambułu lila – róż
Dobrze że do domu wracasz już

Czy mi sprzedasz działkę gdy się zetnę tak jak ty
Przeskoczyła iskra co nie ufasz mi
Wkurza mnie twojego niebieskiego płaszcza luz
Jesteś martwy lepiej w domu zostaw wóz

Hasło: jest sobota więc festiwal ciągle trwa
Odzew: perła w piątek może być ze szkła
Włosy blond przepustką do Buelah mogą być
Ale twarz za zasłoną musisz skryć


18. SINGAPUR

Dziś na kursie Singapur
Kapelusz noszę pełen bzdur!
I tęsknię jak pijany kot
Do nierealnej Ziemi Nod.
Będę z Chińczykami pił,
Lub na paryskiej barce żył,
Może pomaluję wiatr,
Albo z piasku skręcę bat!
Więc rozstania nadszedł czas!

Dziś na kursie Singapur,
Zamień się w czujności wzór!
Drwij ze śmierci, w ogień skacz,
Gdy usłyszysz cichy płacz!
Albo ostry tasak kup,
Załóż skup dziecięcych stóp,
Od Kopciuszka bucik weź
I do piekła prosto nieś!
Widzisz mnie ostatni raz!

Litr benzyny wlej do żył,
Żebyś zły i twardy był!
Bo od dziś ten cały złom
To twój dom, ten złom to dom!
Zanim wyjdziesz wyłącz gaz!

Dziś na kursie Singapur,
Włóż pelisę z ptasich piór!
Prysznic weź i wyjdź za drzwi,
W żelaznej kuli miasto śpi!
Każdy świadek razy dwa!
Włoski sen – karnawał trwa!
W kieszeń ziemię wsyp i start!
Bądź dolara chociaż wart!
Zegnam, chłopcy, żegnam was!

Ten bezręki karzeł to
Wasz kapitan – nie ma co!
W kraju ślepców mają gest:
Jednooki królem jest!
Przekręć pierścień jeszcze jeden raz!

Dziś na kursie Singapur
Kapelusz noszę pełen bzdur!
I tęsknię jak pijany kot
Do nierealnej Ziemi Nod.

Będę z Chińczykami pił,
Lub na paryskiej barce żył,
Może pomaluję wiatr,
Albo z piasku skręcę bat!
Więc rozstania nadszedł czas!

Ten bezręki karzeł to
Wasz kapitan – nie ma co!
W kraju ślepców mają gest:
Jednooki królem jest!
Przekręć pierścień jeszcze jeden raz!


19. ROZPACZ PŁYNIE RZEKĄ POPRZEZ ŚWIAT

Im wyżej małpa wspina się,
Tym lepiej widać jej ogon.
Nigdy nie mów, że ktoś szczęśliwy jest
Póki żyje, bo życie mści się srogo.

Bóg ma Kościół, a diabeł ma kaplice -
To trujące grzyby, które rosną wokół pnia.
Całe dobro świata można schować pod spódnicę
I wciąż jeszcze się zmieścimy tam i ty, i ja.

Jedno, co powiedzieć można o człowieku:
On kocha w sobie wielbić zło.
Boga utopiłby w cuchnącym ścieku,
Lecz Bóg powróci, aby zniszczyć go.

Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!
Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!
Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!

Im wyżej małpa wspina się,
Tym lepiej widać jej ogon.
Nigdy nie mów, że ktoś szczęśliwy jest
Póki żyje, bo życie mści się srogo.

Bóg ma Kościół, a diabeł ma kaplice -
To trujące grzyby, które rosną wokół pnia.
Całe dobro świata można schować pod spódnicę
I wciąż jeszcze się zmieścimy tam i ty, i ja.

Jedno, co powiedzieć można o człowieku:
On kocha w sobie wielbić zło.
Boga utopiłby w cuchnącym ścieku,
Lecz Bóg powróci, aby zniszczyć go.

Zawinił ptak, że nieba brak!
Zawinił but, że wokół chłód!
Zawinił nóż, że ciemno już!
Zawinił dzwon, że nadszedł zgon!

Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!
Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!

Wszyscy winni są!
Wszyscy winni są!

Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!
Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!

Wszyscy winni są!
Wszyscy winni są!

Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!
Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!

Wszyscy winni są!
Wszyscy winni są!

Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!
Rozpacz płynie rzeką poprzez świat!

lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics