Kazik : Los Się Musi Odmienić

Rock / Poland
(2005 - SP Records)
Learn more

Lyrics


1. BÓL

Poratuj mnie! Poratuj mnie mój przyjacielu, bo
Za późno będzie
Za późno będzie jeśli czekać nadal chcesz
Ból jest solidny, ból co trwa
Całymi dniami, oraz nocami
Ból jest nachalny, ból co ma
Sposób na ciebie w piekle i w niebie
Ból jest ochotą , ból jest grą
Co ma zasady nic nie poradzisz
Ból żniwo kosi, ty go nie znosisz
Chciałbyś go zabić, chciałbyś go zabić
Uratuj mnie!
Uratuj mnie mój drogi bracie mój
Nie stój tak tu!
Nie czekaj na zbawienia złoty strój
Ból...
Ty ocal go!
Ty ocal go, ty jeden Stefan możesz to
Uczynić więc
Ty ocal go, ty Stefan ocal proszę go


2. DD

Taki dobry chłopak, a tuła się po świecie
Taki dobry chłopak swego kąta własnego nie ma
Taki dobry hombre musi tułać się po świecie
Taki dobry chłopak tęskni w dalekich stronach

Będziesz wisiał Mueller, ty kurwo jebana
Za to, że DD się tuła po obcych krajach
Będziesz wisiał Mueller, ty kurwo jebana za to właśnie

Taki dobry chłopak, a tuła się po świecie
Taki dobry chłopak swego kąta własnego nie ma
Nie mógł być uczciwy w swoim własnym domu
Od Buenos Aires krąży po Glasgow po kryjomu

Będziesz wisiał Mueller, ty świnio z gestapo
Że go skazałeś, z domu go wygnałeś
Będziesz wisiał Mueller, ty świnio z gestapo
Że go skazałeś właśnie na to
Będziesz wisiał Muller, ty kurwo jebana... Itd


3. ROZDROŻE

Wciągnij powietrze, przez nozdrza
W lewo się popatrz, popatrz w prawo
Do tyłu się obejrzyj i zechciej poznać
Jak tu się żyje z pewną obawą
Raz jest uśpiona, a raz się budzi
Budzi się żeby ludzi utrudzić
Jo jestem górnik z kopalni ”Bytom”, ja się pytom jak można zostać bandytą?
Uda się samego ocalić mi może

Cafe Rozdroże
Kiedy możesz zrób
Kiedy nie możesz nie
Rozdroże Cafe
Co jeden wie lepiej
To drugi wie mniej
Cafe Rozdroże
Może trafię na morze w twoim kolorze
Rozdroże Cafe
Dzisiaj to już na pewno nie

Nic się nie czuje jak się rymuje
Sięgam do kieszeni, cukierki wyjmuję
Na stole je kładę, nic nie poradzę
Chcą mnie mieć, a jak będę ja miał władzę
Chcę widzieć jak płonie ratusz, płonie city hol
Chcę widzieć jak runie ten cholerny dom
Chcę widzieć jak pali się moja panno
Zachowam pamięć o pannie staranną
I patrzę na niego, co przyjechał tu
Drogi dla swojego życia poszukać wyboru
Inaczej myśli latem inaczej w zimie
Ach kochany Augustynie wszystko minie minie

Cafe Rozdroże
Dzisiaj popłynie jutro krew
Rozdroże Cafe
Wszystko będzie jak zaplanowane jest
Cafe Rozdroże
Tu drogi prostują się
To miejsce te
Rozdroże Cafe
Miejsce gdzie drogi prostują się

Uderzam z obu rąk w poprzeczki woń zapnij rozporek
Bo dziś nie wtorek.
Nie lubię poniedziałków chciałbym się schować
Znowu od nowa polska ludowa
O, zobacz co tu młodzi ludzie robią w okolicy
W enklawie naszej, w naszej dzielnicy
Na całym świecie źle się dzieje koledzy
Szczególnie gdy są to koledzy zza miedzy
Albo z miasta tego samego ,bardzo małego
Może szeryf tu nie pomóc ani twarda ręka jego
Matys? Ten pies? Pojeba tego na wszystko stać!
Zna tutaj wszystkich, wszyscy jego wolą znać
Zapisuje, wyrywa coś, mały notatnik
Śledczy poluje, Wilk w matni
Jo jestem górnik z kopalni „Bytom” jo się pytom czy łatwo jest zostać bandytą?

Cafe Rozdroże
Kiedy możesz zrób
Kiedy nie możesz nie
Rozdroże Cafe
Te czasy już nie powtórzą się
Cafe Rozdroże
Może trafie na morze gdzieś w twoim kolorze
Rozdroże Cafe
Dzisiaj to już na pewno nie


4. LOS SIĘ MUSI ODMIENIĆ

Los się musi odmienić
Moje Mazury, ten kraj to cud
Ale chleba potrzeba i szczęścia łut
Będę szukała go gdzie bądź
Na fortuny rumaka wsiądź!
Bo ideały, które się ma
To jak kapitał, wielka gra
Moja rodzina to jest duża rodzina
Ja naprawdę wiele wytrzymam

Spełnienie moje pracowitością
Pracą i uczciwością
Wierzę, że szczyty co zdobyte
Choć dusze nasze takie niemyte
Obchodzę przeszkody wrodzonym swoim sprytem i solidnością
Los się musi odmienić x4

Sobie myślę, że nie czas na mozoły
Ja przecież nikomu nie szkodzę
Jeszcze wtedy chodziłam do szkoły
Teraz już nie chodzę
W tej beznadziei totalnej
W tej sytuacji arcybanalnej
Spytałam się czy mogę pościerać kurze?
Ja nie chciałam tak już dłużej
A pan ten był zadowolony
I z lewej i z prawej strony
Nagroda czekała mnie potem
Poleciałam tedy już tym lotem
Los się musi odmienić

Maka znałam od dawna, ale
Nigdy wcześniej do mnie się nie odezwał
Powiadam – wcale
Nie kłamię, ja mówię jak było
O boże! Co to się porobiło?!
Dlaczego to padło na mnie tak?
Spotkało mnie właśnie tak, a Mak
Wszyscy wiedzieli, że dobrze zarabia
Szanowali go, a on
Nosił się tu zawsze jak ważny ktoś
Naprawdę, naprawdę chłodny gość
Beznadziejna okolica
Najgorsza w okolicy dzielnica
Gdy z nim byłam zmieniała oblicze
Nie uwierzyłam od razu
Ale dla mnie to było takie
Jakby wyróżnienie
Nagroda
Gdy jest zgoda, bóg rękę poda
Zaprosił mnie do siebie
Wiedziałam i czułam, że jestem w niebie
A nie na tym jebanym świecie
Hej! Czy nie wiecie!
Los się musi odmienić

Prawdziwy facet nie szlocha
Mak zapytał się czy go kocham?
No pewno-odpowiedziałam
A on
Kazał mi to zrobić
Nie widząc wszystko widziałam
Nie słysząc wszystko słyszałam
Zapadłam się, zaniemówiłam
Z miłości się poświęciłam
I los, że myślałam-odmieniłam
No pewno!
Los się musi odmienić
Los się musi-no pewno, zrobię wszystko
Los się musi odmienić
Los się musi-przytuliłam!
Uścisnęłam!
Zakwiliłam!
Niczem pisklę byłam!

Od tego dnia przeklętego
Ja przychodzę tu co dzień dla niego
Klientów mam pod dostatkiem
Ilu skurwysynów przypadkiem
Z nami lubi się w ukryciu zabawić
Pierścionek od ciebie nie może zbawić
Zamknęłam go w swojej dłoni
Ładny!
Ale tamten też był ładny!
Los się musi odmienić

Nie narzekam ja, więc nie jęcz tu ty
Gdy się chce los zaczynać od nowa
Odtąd nikt w domu nie powiedział mi złego słowa
Jest jakby w sielance jakiej
A mama powiedziała, że
Drugi pokój będzie tylko dla mnie
Bo zasłużyłam se!

Los się musi odmienić... Do kuńca


5. W POLSKĘ IDZIEMY

W tygodniu to jesteśmy cisi jak ta ćma
W tygodniu to nam wszystko wisi aż do dna
A jak się człowiek przejmie rolą sam pan wisz
To zaraz plecy go rozbolą albo krzyż
W tygodniu to jesteśmy szarzy jak ten dym
W tygodniu nic się nie przydarzy bo i z kim?
I życie jak koszula ciasna pije nas
Aż poczujemy mus i raz na jakiś czas

W Polskę idziemy drodzy panowie
W Polskę idziemy
Nim pierwsza seta zaszumi w głowie
Drugą pijemy
Do dna jak leci
Za fart za dzieci
Za zdrowie żony
Było nie było
W to głupie ryło
W ten dziób spragniony

Świat jak nam wisiał tak teraz nie jest nam wszystko jedno
Śledziem się przeje kumpel się śmieje dziewczyny bledną
Świerzbią nas dłonie i oko płonie lśni jak pochodnia
Aż w nowy tydzień świt nas wygoni no a w tygodniu

W tygodniu bracie wolno goisz kaca fest
I czy się leży czy się stoi jakoś jest
W tygodniu kleją Ci się oczy boli krzyż
A wyżej nerek nie podskoczysz sam pan wisz
W tygodniu żony barchanowe chrapią w noc
A Ty otulasz ciężką głowę ciasno w koc
I rano gapisz się na ludzi okiem złym
I nagle coś się w Tobie budzi i jak w dym

W Polskę idziemy drodzy panowie
W Polskę idziemy
Nim pierwsza seta zaszumi w głowie
Do ludzi lgniemy
Słuchaj rodaku czerwone maki serce ... ojczyzna
Trzaska koszula tu... szwabska kula tu popatrz blizna

Potem wyśnimy sen kolorowy sen malowany
Z twarzą wtuloną w kotlet schabowy panierowany
My pełni wiary chodź łeb nam ciąży
Ciąży jak ołów
Że żadna siła nas nie pogrąży
Orłów ... sokołów

A potem znów się przystopuje i znów gaz
I społeczeństwo nas szanuje lubią nas
Uśmiecha się do nas najmilej ten i ów
Tak rośnie,rośnie nasz przywilej świętych krów
Niejeden to się nami wzrusza słów mu brak
Rubaszny czerep ale dusza znany fakt
Nas też coś wtedy ściska w dołku wilgnie wzrok
Bracia rodacy dajcie pyska równać krok

W Polskę idziemy w Polskę idziemy bracia rodacy
Tu nie psia nędza nikt nie oszczędza odpoczniesz w pracy
W pracy jest mikro, mikro i przykro tu goudą spływa
Cham lub bohater Polska sobotnia alternatywa
Gdy dzień się zrobi i skacowani wstaną tytani
I znowu w Polskę bracia kochani nikt nas nie zgani
Nikt złego słowa Łomża czy Nakło nam nie płakanie
Gdyby nam kiedyś tego zabrakło nie ... nie zabraknie!


6. MAMO, PRZEPRASZAM

Gdyby rozejrzeć się dokładnie wcale nie jest tutaj tak jak mówią powabnie
Wokoło śmieci, każdy wyrzuca syf i brud gdzie popadnie
Mam jakieś plany, których zdradzić nie mogę
Bo gdy je zdradzę padnę na podłogę wzbudzając trwogę
A trwoga dzieli a nie łączy, nie chcę być przyczyną więzów zerwanych
Tak więc dla siebie je zatrzymam i nie dowie się nikt jakie są moje plany
Jak neurotyczny kochanek chcę tu działać, może jeszcze ja zawołam kogo
Ale czy kto usłyszy? Przeca wszyscy rozjechani popierdalają swoja drogą
Panie stójkowy, niech pan się zastanowi, sam pójdzie tak po rozum do głowy
Jak mam stanowić zagrożenie w terenie skoro to jest tylko pistolet gazowy
Szykany policyjne ,jak zaraz wezmę pałkę i wyjmę
Ludzie wam przeszkadzają, pracy nie mają , a wy jeszcze ich męczycie , co za pieskie
Życie

Mamo przepraszam
Mamo, wybacz mi proszę
Że nic do domu ja nic nie przynoszę
Mamo przepraszam
Mamo ja obiecuję
Że będę dobry tylko sam się lepiej poczuję
Może się tak poukładać ,że nie dane będzie mi doczekać kolejnej rocznicy
A jeśli kiedyś przyjedziesz do Belgradu to pozdrów tych co siedzą w piwnicy
Życie jest cudem, a reszta to ułuda, reszta to pył i złuda
Nabrałem ochoty na twoje pieszczoty i jeszcze po pieszczotach coś potem
Czy to pogardy warte, że lubię zabawy i spotkania otwarte?
Będziecie mi tu plugawić moje życie, moje przekonania mają być starte
Starte na proch i pył, ale tak łatwo wam nie pójdzie, będę bronił majątku
I chociaż jęczę, że męczy mnie ta obrona to zaraz zaczynam od początku

Mamo przepraszam
Mamo , wybacz mi proszę
Że nic do domu nie
Że nic do domu ja nic nie przynoszę
Mamo przepraszam
Mamo ja obiecuję
Że wezmę się
Że wezmę się za siebie tylko się odtruję
Lada co się nie nada na lada co nie lada
Cy tata cyta cytaty Tacyta, cyta, cyta ino w alfabet nie wierzy
Czym dłużej stoję tym bardziej wyjść ja z podziwu nie mogę
Zamykam oczy, bóg jest wielki lecz większy jest ten co go stworzył

A ja zamykam oczy, bóg jest wielki lecz większy jest ten co go stworzył
Mamo przepraszam
Mamo, wybacz mi proszę
Że nic do domu ja nic nie przynoszę
Mamo przepraszam
Mamo ja obiecuję
Że wezmę się
Że wezmę się za siebie tylko się odtruję
Mamo przepraszam
Mamo, wybacz mi proszę
Że nic do domu ja nic nie przynoszę
Mamo przepraszam
Mamo ja obiecuję
Że będę dobry tylko sam się lepiej poczuję


7. CHLOPCI

Każdy chce co najmniej raz być w raju
Każdy chce co najmniej raz być tam
Trzech ich jest, na razie nic nie mają
Zrobią wszystko by zmienić ten stan

Naiwni i nadziei pełni przecie
Teraz razem już będą trzymać się
Trzech ich jest, szukają miejsca w świecie
Gdzie poczują w pełni życie swe
Każdy chce co najmniej raz być w raju
Każdy myśli, że to kawał drogi stąd
Przecież jeszcze tyle czasu mają
Zaprawdę powiadam ci, będziesz ze mną w raju

Każdy chce co najmniej raz być w niebie
Każdy chce co najmniej jeden raz
Trzech ich jest i każdy z nich w potrzebie
Pomoże drugiemu gdy nadejdzie czas
Każdy chce co najmniej raz być w raju
Cenę każdą za to zapłacić by mógł
I choć czasem ci albo tamci przeszkadzają
Dojdziemy tam, tak nam dopomóż bóg!


8. GERARD

Kiedyś miał wszystko
Chleb i igrzyska
Całą ziemię pod nogami swymi, pod nogami swymi
U swoich stóp bowiem to były wspaniałe czasy
Co powiem to powiem umysł, siła i potęga prawdy wiary takie były
To były wspaniałe czasy ha ale się skończyły
A skończyły się i co?

Teraz chujoza!
Dookoła groza!
Gdzie tamten czas?
Zostawił nas!
Bez litości, bez litości, bez nadziei nas zostawił
Jak sieroty po matuli, jak sieroty po ojcu
Trzeba zbierać się do życia tak od nowa, bo w końcu
Każdy ma to na co go dziś stać, to filozofia żadna
Tylko lata już niejako nie te, chwila to nieładna
Wartości żadnej
A kiedyś wszystko miał
Pieniędzmi srał
Na szczycie samym-królu
Bogaty do bólu
A teraz to to co? A teraz to to jak?
A teraz trzeba się do życia zbierać jeszcze jak!
Raz!
Nas!

Teraz chujoza!
Szpitalna breja!
Chujoza totalna!
Heja! Heja! Heja!
Pierdoleni politycy, heja, heja, heja, heja!
Nastukane ich dzieciaki co bezkarne leżą w brejach
Naturalne obszczymury, spolegliwe lachociągi
Czasy dobre przeminęły ekspresowem już pociągiem
Poszły się jebać!
Kiedyś miał wszystko
Igrzysko i chleb
Wet za wet!
A teraz trzeba się do życia tak od nowa zbierać
A totalna to chujoza, już nie ma, że żyć a nie umierać
Tak więc posłuchaj to do ciebie
Posłuchaj Grzesiu jaki pomysł mam
Czy znasz ten tutaj obok bank?
Bo kto nie weźmie w ręce swego prędzej czem
Nie zasługuje nawet
Nie zasługuje nawet
Nie zasługuje nawet


9. GRZEŚ

Grzesiu-ty to właściwie jesteś sam
Grzesiu-ty chyba nienawidzisz się
Tym samochodem dzisiaj ruszasz w świat
Aby załatwić najważniejszą rzecz
A czy wiesz dokąd ty ruszasz w drogę swą?
Czas jeszcze jest by zastanowić się

Grzesiu-ty to właściwie jesteś sam
Do czego wszystko to prowadzić ma?
Co stanie się kiedy przekroczysz próg?
Jak oddasz taki zaciągnięty dług?
Na boga Grzesiu co z tobą dzieje się?
Czy whisky czy też piwo będziesz pić?
Czy lekko czy też ciężko myślisz żyć?
Gdzie twoja armia, sam już nie wiesz gdzie?

Ten wicher ,on skąd chce sam wieje
Grzesiu-co się z tobą dzieje?
Gdzie stoisz, skąd przyszedłeś ,dokąd idziesz?
Kto przeciw? Kto się wstrzymał? Ja nie widzę
Ostatni raz ja nie proszę, ja błagam
Ta nieuwaga będzie krwi wymagać
Jesteś za dobry by odchodzić teraz
Pomnij, gorsze od zera są dwa zera
Gdzie teraz dusza twoja?
Kiedy Ty śpisz?
Leci… leci wysoko
Ratuj siebie
Ratuj sam
Gdzie teraz dusza twoja w duszną noc?
Leci wysoko czy spada na dno?
Zbrodnia Ikara na tem polegała
Czem wyżej lecisz tem jest twardsza skała
Śpij Grzesiu śpij i niechaj ci się śni
Wszystko co sobie zamarzyłeś ty.


10. TO JEST CHIBA APOKALIPSA

Ten popularny korespondent nadaje znowu ,że
Sprawy na rubieżach kraju złym torem toczą się
Bo takich cudów, dziwolągów jeszcze tu nie było
Doprawdy ten świat pędzi ku zagładzie swej aż miło
Chłopy z chłopami, a baby z babami
Żony wspólne i mężowie, gasić słońce co świeci nad nami
Laboga coś się kroi, nikt nic nie wie lecz się boi
Się czuje w powietrzu masakrę z dodatkiem pieprzu

Ten sługa wasz wierny, ten błazen do dni
Ostatnich waszych wcale bynajmniej nie drwi
Nadchodzą armie wschodu, nadchodzą północy
A w środku król idiotów dostojnie kroczy
U jego stóp tysiące, miliony, setki milionów idiotów
Nie będą litościwi, nie łudźcie się, niech każdy będzie gotów
Na horyzoncie burza ,na najgorszą ewentualność
Zgrzytanie i płacz zębów, nad marnościami złość

To jest chiba apokalipsa
To jest chiba jej czas
Objawienie na zakończenie
Apokalipsa to dla nas
To jest chiba apokalipsa
To zapewne ten jej czas
Bez miłości strach nami włada

Bez miłości nie ma nas
Ten wasz pocieszyciel nie przyjdzie już tu
Kto stanie bronić kiedy wojownicy uciekli mu
Kto modłów wysłucha, chyba babka głucha
Nadchodzi max ruchawka, nadchodzi zawierucha
Ten kłamca cyniczny, on obiecał wam, że
Co by tutaj się nie stało , on obroni was ale
Już dawno w bezpiecznym na razie ukryciu był się skrył
Zostawił swoje dziatki ten co ojcem im był

To jest chiba apokalipsa
To jest chiba jej czas
Objawienie na zakończenie
Apokalipsa to dla nas
To jest chiba apokalipsa
To zapewne ten jej czas
Bez miłości strach nami włada
Bez miłości nie ma nas

Marnotrawny ojciec i marnotrawny syn
Zapiszą swoje historie losu dopełnieniem złym
Od morza ponoć płyną statki króla południa
Co z tamtymi dwoma zawarł tajny układ
Ten wasz korespondent nadaje on że
Na granicy sprawy jeszcze trzymają jako tako się
Propaganda do końca, propaganda do upadłego
Wasz korespondent robi to co należy do niego

To jest chiba apokalipsa
To jest chiba jej czas


11. ALICJA!

To jeszcze jakby wczoraj dzień
Choć to przed laty stało się
Nie przeczuwałam czemu nigdzie nie było cię
Otwarłam tamte drzwi
Ujrzałam ciebie gdy
Patrzyłeś na mnie uśmiechnięty tak jakbyś ze mnie drwił
A to tylko cień
Tak na twoją twarz padał, teraz wiem
Dziś u nas w miasteczku jest znowu wesele
Wszyscy zapamiętali po kościele
Do stołu zasiąść, chociaż nie głodni
Oj, będzie zabawa, my ludzie młodzi i modni
Co? Na boga Myślałam najpierw, że
Ty jeszcze ruszasz nogą, ruszasz ręką, bóg wie gdzie
Na sznurze podmuch ten
O którym teraz śnię
Co drugą noc ,czasami co noc poruszał cię
I ja nie bałam się
Bo nie dotarła jeszcze do mnie twoja śmierć
Ona
Ona
Ona to wie
Ona to zna
Zapierdala jak co dzień, jak 3 po 3
Jak 2×2 i chuj z tego ma
Ona swoje wie
Ona swoje zna
Dokąd i kiedy, gdzie i jak?
Ksiądz proboszcz tańcuje z oblubienicą
Pan młody spode łba patrzał z przyłbicą
Tańcuje i stary, tańcuje młody
Na zdrowie przepijem do siebie zgody
Z szaconkiem, bo się może skończyć źle
Gdy w Kłosowie bawimy się
Nie mam nic, a nawet nica nie mam już
Dziurawą pelerynę, idziesz-to beret włóż
Zabija brata brat, bóg gniewać musi bardzo się
Ale najgorzej bóg się gniewa gdy widzi, że
Kocha siostrę brat
Ale nie kocha jak powinien tak on brat
Ona
Ona
Ona to wie
Ona to zna
Ona to wie
Zapierdala jak co dzień, jak 5 po 5
Jak 2×2
I gówno z tego ma
Ona to wie
Orkiestra zacina aż iskry lecą
Kto jeszcze ma siłę przytupnie nieco
Gdzie druhna co welon złapała młodej?
Szuka z kawalerem z miasta przygody
Dokoła każdy wiedział to
Co uczyniłeś jej myślą
Wolą, uczynkiem, zaniedbaniem, jesteś niczem samo zło
I tylko głupa rżniesz
Pojęcia mieć nie chcesz
I nie wiedziałeś wtedy nic, bo księdzem chciałeś za wszelką cenę być
Ja ci przebaczyć nie zamierzam
Brat nienawidzi pasterza
Jedni śpią pod stołem, się poobalali
A ci po ryjach się piorą na sali
Orkiestra, na zdrowie, każdy to powie
Wesele w Kłosowie, zabawa co się zowie
Ona
Ona
Ona to zna
Zapierdala jak co dzień, jak 3 po 3
Jak 2×2
Jak 5 po 5
Jak piąte przez dziesiąte
Jak trzy za pięć dzięć
Ona to wie
Ona to zna
Ona nie cieszy, nie bawi gdy jest
Lecz kiedy jej nie ma samotnyś jak pies
Jak pies Lejdorfa
Jak pies z SS
Bądź czujny jak pies potrójny

Ona
Ona
Ona to wie
Ona to zna
Ona swoje wie
Ona swoje zna
Dokąd i kiedy i gdzie i jak


12. CO SIĘ STAŁO Z NASZEM PANEM?

Co się stało z naszem panem? Co z ideą ? Co z programem?
Gdzie kierunek co wskazany był na zawsze zachwalany?
Widowiska czeka motłoch, czem liczniejszy tem groźniejszy
Do zakochania jeden krok, ja chciałbym stawiać kroków więcej
Co się stało z naszem panem? Przesłuchanie dokonane!
Wyrok został wykonany, a my jeszcze się spotkamy!
Gdzie są panienki z tamtych lat? Gdzie są kwiaty młodości mej?
Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy
Co się stało z naszą klasą?
Pyta Adam w Tel Avivie
Rozjebała ją rakieta
Wystrzelona przed pościgiem
Cała klasa w strzępach leży
Trafiona z helikoptera
Tu są ziemie Izraela
Nic nie waż tu się siać
I niczego nie zbieraj!
Dobre wieści Mirella! (jakie?) Opowieści dziwnej treści
Dzisiaj przyjmuje doktor Drella, o jella, to doktor Drella
Coraz bardziej pewien swego, tego co w głowie i w sercu mam
Nie ma panie tego złego , co by na dobre nie wyszło nam
Pluton egzekucyjny na ofiarę swą czeka wciąż , czeka i wciąż
Ten dokument elekcyjny, bóg to dziadek a diabeł to wąż
Taka dupa mi się marzy, co ma tysiące makijaży
Za 3 lata koniec świata, zastanów się , po co ci armata?
Gdzie są dziewczyny Gdzie są kwiaty młodości mej?
Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy
Na głos wodza tak naszego wszyscy nasi się zjechali
Nawet ci co głosu jego kiedy mali byli nie słuchali
Otwierajcie swoje serca, bo kto serca nie otworzyć raczy
Gówno, a nie film zobaczy, Taki ktoś to zero znaczy
Myślisz może ,że więcej coś znaczysz
Mam pytanie, proszę pana
Bo masz rozum dwie ręce i chęć
Co się stało z naszą klasą Pyta Adam w Tel Avivie
Rozjebała ją rakieta Wystrzelona przed pościgiem
Cała klasa w strzępach leży
Trafiona z helikoptera
Tu są ziemie Izraela

Czy jest coś do pozamiatania , czy jest tutaj coś do prania?
Oh Mirella, Mirella, przyjmie ciebie doktor Drella
Ciągle ktoś(moi) mówi coś(nauczyciele),ja naprawdę mam już dość
Nie nauczyli mnie niczego, nie nauczyli więc też niczego złego
Gdzie są panienki z tamtych lat? Gdzie są kwiaty młodości mej?
Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy
Co się stało z naszą klasą?
Pyta Adam w Tel Avivie
Rozjebała ją rakieta
Wystrzelona przed pościgiem
Cała klasa w strzępach leży


13. GENERAŁ PODER

Generał Poder gdyby chciał
Zaatakowałby każdy kraj
Umiał zagrzewać swych ludzi do boju
Niech spoczywa w spokoju
Generał Poder to był ktoś
Kto się pojawia raz na lat 100
Na polu bitwy odważnie stał
Swoich chłopaków do boju gnał
Mógłbym być wielki gdybym chciał
Gdybym choć trochę ambicji miał
W tym mieście ludzie noszą się
Jak 10 lat temu, jak byle gdzie

Generał Poder otacza mnie
Generał Poder kaleczy mnie

Zna tutaj wszystkich, co o nich wie?
Otacza mnie aby kaleczyć mnie
Generał Poder gdy młody był
Swojego zdania nigdy nie krył
Wojennej sztuki był to jakby artysta
Uczył go feldmarszałek Buenavista
Kiedy generał pozostał sam
Mocno na nogach obu swoich stał
W tym mieście ludzie noszą się
Jak 10 lat temu, jak byle gdzie
Że Godot przyjedzie i będzie źle
W tym mieście ludzie boją się

Generał Poder
Generał Poder

Xiądz katecheta powiada , że
Do nieba drogę zamyka grzech
Po pracy rucha swoją gosposię
Cała parafia o tem wie
Xiądz katecheta powtarza ,że
Bycie pasterzem to ciężki chleb
Wieś cała ciągle na niego pomstuje
Ale gdy idzie każdy mu czapkuje

Generał Poder

Generał Poder kaleczy mnie
Generał Poder otacza mnie
Zna tutaj wszystkich, co o nich wie?
Kaleczy mnie aby otaczać mnie
Generał Poder sam sobie pan
Generał nie lubi żyć ponad stan
Zna tutaj wszystkich, co o nich wie


14. FRANKIE & JOHNNY

(No lyrics available)


15. BRAT GRYZIE ZIEMIĘ

Pomagamy, pomagamy sobie, dopóki w grobie nie spoczniemy
Nie spoczniemy i to co ci powiem , że ja chcę teraz pomóc tobie
Nie warto błyszczeć chociaż to wygodne oraz zaiste dzisiaj modne
Niestety koniec końców staje się nudne, o jakie życie nudne jest trudne
System obnaża się, strupy i ropa pod blichtrem ,który jest na pokaz
Nie ma tu żadnej myśli, w sumie ból ,cierpienie, gdzie są kolego twoje korzenie?
Staram się ,staram jak najlepiej, a cukier krzepi , woda jeszcze lepiej
A po południu przyjdzie Władek, on ma zasady i złota pełną ma szufladę

I choćbyś czekał jeszcze 100 lat
Czekając zapuścił korzenie
Nie przyjdzie brat
Nie przyjdzie brat
Brat gryzie ziemię
Mąż to potworny, ma 3 oblicza, rachunek zasług i win wylicza
Czy to nazywa się religią? Oni już chyba po mnie idą
Na każdej wojnie bóg jest z nami, na każdej wojnie bóg jest nasz
Tylko uwaga, bo z wrogami podąża bóg co ich jest a nie nasz
Modlić się za wiktorię trzeba, kto dużo modli się idzie do nieba
Poproszę zatem druty do pokuty, pragnę wymodlić cud na skróty
Powiadam wam, że jeszcze będzie lepiej a ty się z drugim jeden nie śmiej
Czekałem na tą chwilę tyle lat, wygrana wojna bez własnych strat

I choćbyś czekał jeszcze 100 lat
Czekając zapuścił korzenie
Nie przyjdzie brat
Nie przyjdzie brat
Brat gryzie ziemię
Na barykady ludu roboczy, ty przecież nic już tu nie masz
Daj się wystawić jako mięso armatnie, o swoje życie grasz
Zawsze was będą oszukiwać i zawsze będzie jak najgorzej wam
Moglibyście nauczyć wreszcie się, ale to chyba wysiłek ponad stan
To kolosalna zawierucha, a ona z każdem chłopem się rucha
Jeszcze załapie jakąś francę, z pijanym nie tańczę!
Pomagamy , pomagamy sobie, dopóki w grobie nie spoczniemy
Ale gdy pomocy nie chce ten i ów , tedy co my poczniemy?

I choćbyś czekał jeszcze 100 lat
Czekając zapuścił korzenie
Nie przyjdzie brat
Nie przyjdzie brat
Brat gryzie ziemię


16. JESZCZE POLSKA NIE ZGINĘŁA

(No lyrics available)

lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics