Big Cyc : Z Partyjnym Pozdrowieniem

Punk-Rock / Poland
(1990 - Polskie Nagrania Muza)
Learn more

Lyrics


1. BERLIN ZACHODNI

Jakaś karafka, stary zegarek
Trzeba zarobić te parę marek
Renta, stypendium, wyżyć się nie da
Tu kupisz, tam sprzedasz, nie weźmie cię bieda

[Chorus]
Berlin Zachodni, Berlin Zachodni
Tu stoi Polak co drugi chodnik
Za każdym rogiem czai się Turek
Sprzedasz mu wszystko, tylko nie skórę

Pilsnera wypić trzema łykami
Opylić fajki, kupić salami
Gdy Polizei to dawać chodu
Wrócisz do kraju, będziesz do przodu
A w jeden dzień zarobisz tyle
Co górnik w miesiąc w brudzie i w pyle
A w jeden dzień zarobisz tyle
Co górnik w miesiąc w brudzie i w pyle

[Chorus]

Nasza bieda nas rozgrzesza
Polski handel, Trzecia Rzesza
Jedzie pociąg, koła stukocą
Parowóz gwiżdże, baby się pocą
Przemytnicy i celnicy
Czyli orgazm na granicy
Przemytnicy i celnicy
Czyli orgazm na granicy


2. DURNA PIOSENKA

Ala ma kota, milicja ma pałę
Ale ma pałę, milicja ma kota
Kot ma pałę, milicja ma Alę
Ale Ala tapla się w kale

Komisariat naszym domem
W naszym domu komisariat
W Gdańsku wyszedł nowy "Homek"
Skiba to jest niezły wariat

Czapki na uszy gwarancją sojuszy
Gdy strzelasz z "katiuszy" to puchną ci uszy
Program partii nas nie zmartwi
Armia Radziecka z tobą od dziecka

Chcemy z armią do Alaski
Dłuższe pały, lżejsze kaski
Państwo żywi i ubiera
Nie obciążaj, bo umiera

O co chodzi w tej piosence
Pokaż czy masz czyste ręce
Tęgie ręce, pusta głowa
Na to chyba forsy szkoda

Idzie drogą stary baca
Wszyscy w Polsce mają kaca
Dużo szczęścia i słodyczy
Chociaż z partią się rozliczym

QQRYQ, Antena Krzyku
Więcej prawdy, mało kitu
Pozdrowienia od podziemia
Do widzenia, świat się zmienia

Czołgi do Wołgi, smród na Wschód
My pomysłów mamy w bród
Łoło łoło łoło łoło
Co za durna piosenka


3. NIEDZIELA

Poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę bo
Bo mam naradę w sztabie
A we wtorek, a we wtorek ja nie mogę bo
Bo mam naradę w sztabie
W środę, w czwartek, w środę w czwartek ja nie mogę bo
Bo mam naradę w sztabie
Za to w piątek, za to w piątek też nie mogę bo
Bo mam naradę w sztabie

[Chorus]
Ale za to niedziela, ale za to niedziela
Niedziela będzie dla nas
Ale za to niedziela, ale za to niedziela
Niedziela będzie dla nas

Poniedziałek, w poniedziałek ja nie mogę bo
Bo jadę na poligon
A we wtorek, a we wtorek ja nie mogę bo
Bo jadę na poligon
W środę, w czwartek, w środę w czwartek ja nie mogę bo
Bo jadę na poligon
Za to w piątek, za to w piątek też nie mogę bo
Bo jadę na poligon, na poligon

[Chorus]
Ale za to niedziela, ale za to niedziela
Niedziela będzie dla nas
Ale za to niedziela, ale za to niedziela
Niedziela będzie dla nas
Ale za to niedziela, ale za to niedziela
Niedziela będzie dla nas (trzynastego)
Ale za to niedziela, ale za to niedziela
Niedziela będzie dla nas (w grudniu jest wiosna)


4. AKTYWIŚCI

Coraz wyżej się wznosimy
My warszawskie nowe dzieci
Zbudowane ze śląskiej stali
Najlepszej na świecie
Naprzód, naprzód aktywiści
Nam nie trzeba aprobaty
Nikt by tego nie wymyślił
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty
Sprzedać Bałtyk i Karpaty

[Chorus]
Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy

Stempel, podpis, kurs, szkolenie
Nie ma stary tego złego
Nic już dawno nie jest w cenie
Nie wystarcza do pierwszego
Po co myśleć, myślą inni
Nam tu tego nie potrzeba
"Młodzi, zdrowi, piękni, silni"
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra
Sól tej ziemi zdrowa fedra

Precz od dziś ze starym światem
Nowe jutro zbudujemy
My ślepemu wręczymy statut
A głodnego zjemy


5. WIELKA MIŁOŚĆ DO BABCI KLOZETOWEJ

Pokochałem klozet babcię, miała loki, czarne kapcie
Brudny fartuch, sztuczną szczękę, obiad gotowała z wdziękiem
Znała parę ładnych chwytów, była mistrzem emerytów
Na koszulce napis wielki "Zbowid, Zbowid, super baby

[Chorus]
Najlepsza na świecie jest miłość w klozecie
A każdy szalet jest pełen zalet
Ani w PZU, ani w PKP
Tylko, tylko w WC

Klient sfajdał się na ścianę, wszystkie kible są zapchane
Dziki Jasiu urwał spłuczkę, jakiś pedał przyszedł z wnuczkiem
Żaba skacze w umywalce, proszę się podcierać palcem
A z sufitu woda kapie, jako sedes ścierny papier

[Chorus]

Miłość, miłość między nami, miłość między fekaliami
Miłość babci klozetowej do chłopaka z podstawowej
Piękna, dzika i wspaniała, niezbyt jednak długo trwała
Cudny klimat szybko trzasł, bo załatwił wszystkich gaz


6. KAPITAN ŻBIK

Zgwałcono babcię, pobito psa
Przemyt ręczników do RPA
Skradziono cnotę nieletniej Zosi
Mamusia o ratunek prosi

Halo, halo, tu mówi Żbik
Macie kłopoty, to dajcie mi cynk
Lepszej pomocy nie ma w niebie
Pamiętaj zadzwoń: 997

Halo, jak to?
Przecież ja nie mam telefonu

Ani King Kong ani Janosik
Nie podobają się naszej Zosi
Jej się podoba Kapitan Żbik
Niebieski mundur, to jego szyk

Łapie złodziei i włamywaczy
Pomaga dzieciom i chorej klaczy
Leczy staruszki, karmi gołąbki
Komu potrzeba, wybija ząbki

[Chorus]
Późna pora dnia, nie ma się co bać
W razie jakby co, Superman z MO
Kapitan Żbik pomoże Ci
Kapitan Żbik pomoże Ci

Prosty i skromny jest nasz kapitan
Wielka i celna jest jego flinta
Mocny i szybki jest jego cios
A jego wóz-postrach szos

Boi się spekulant, uciekają skiny
Mafia się rozpada, poddają się Chiny
Robi w gacie amerykański szpieg
Gdy na horyzoncie Żbik pojawia się


7. PIOSENKA GÓRALSKA

Jadą jadą chłopcy, nikt ich nie zaczepia
Hej na tę służbę u nas to nikt nie narzeka
Hej na tę służbę u nas to nikt nie narzeka
Zawsze są gotowi, z pomocą pośpieszą
Czasem pałką wymachują i się z tego cieszą
Czasem pałką wymachują i się z tego cieszą

[Chorus]
Pa, pa-pa-pa...

Wszyscy są młodzieńcy, wszyscy uśmiechnięci
Hej wszyscy wyglądają jak niebiescy święci
Hej wszyscy wyglądają jak niebiescy święci

Jadą, jadą sanie, w górze cosik mryga
Hej! nie uciekajcie ludzie, to próżna fatyga
Hej! nie uciekajcie ludzie, to próżna fatyga

Czemu Baco, czemu, pewnie się spytacie
Ano panie, bo z tą służbą nigdy nie wygracie
Ano panie, bo z tą służbą nigdy nie wygracie

[Chorus]


8. DZIECI FRANKENSTEINA

Spuścił cegłę z dachu
Postawił ją sztolcem
Na chodniku resztki flaków
Zabiło dozorcę

Czy to w piaskownicy
Mniejsi mają mięsko
Skąd to macie, skąd to macie
Samo tu przypęzło

Gdzie to kobietę złapali
Stuletnią dziewicę
W piaskownicy zakopali
Aż po same cyce

Kwiczała i piszczała
Ślepia wyszły na wierzch
Dzielnicowy ją wykopał
O północy prawie

Jeden z satanistów
Rozwalił mi łeb
Zgwałcił psa sąsiadki
Obrabował sklep

Rzucił klockiem w dół
Rakietką zabił ciotkę
Tyczką nadział stryja
Matkę pacnął młotkiem

Tatusiu, ale ty masz duże ząbki

Na naszym podwórku jest niezła ferajna
Wszystko to są dzieci pana Frankensteina
Na naszym podwórku jest niezła ferajna
Wszystko to są dzieci pana Frankensteina


9. KONTESTACJA

Włosy będę miał na cukier
A agrafkę wepnę w kuper
Zrobią zdjęcia mi "Non-stopie"
Patrzcie co za dziwny chłopiec

Jak wam zagram na gitarze
To wam oczy wyjdą na wierzch
Łysy, Edek, Pałker, Zbych
Skład kapeli, dziki syf

[Chorus]
Kontestacja, kontestacja
To jest dobre na wakacjach
A już w szkole wszyscy grzeczni
Uczesani i bezpieczni

Nasz menadżer ma układy
Słuchaj Marek, puść ten brzdęk
My Jarocin pokonamy
I dziewczyny spocą się

W radiu grają nasz kawałek
O tym, że jesteśmy przeciw
Na ulicy taniec pałek
Ja zarabiam na swe dzieci

[Chorus]

Nic nie umiem i nic nie wiem
Jestem matoł bity w ciemię
Milion dziewczyn za mną szlocha
Jestem gwiazdą, gwiazdą rocka

Polski rynek całkiem padł
Czas wyruszyć w wielki świat
Powygłupiać się na scenie
Pochałturzyć w RFN-ie

Walnąć w bęben z wódką w czubie
Gdzieś w Chicago, w polskim klubie
Tam przy winie i przy frytkach
Polski rockman zwykła dziwka

Kontestacja, kontestacja
Za granicą restauracja
Tu Polonia, tam Murzyni
Żeby tylko nie pobili


10. ORGAZM

Popatrz młody kołchoźniku
Twój PGR, wielki, szybki
Kombajnista z traktorzystą
Na wykopkach robią striptis

[Chorus]
Taki moment, taka chwila
Chronią pracę od marazmu
Tylko ty, jako jedyny
Nie dostałeś dziś orgazmu

Popatrz młody robotniku
Jak surówka spływa z pieca
Jak twój kumpel brygadzista
Przy wytopie się podnieca.

[Chorus]

Już niedługo nadejdzie taki czas
Gdy za brak orgazmu będą karać nas
Więc czym prędzej ubezpiecz się
Dwa litry mleka w siebie wlej

[Chorus]


11. SĄSIEDZI

Kiedy patrzę na balkony
Jaka pora roku wiem
Przepocony, łysy sąsiad
Zwisa z piętra jak z ambony

Na leżakach, na stołeczkach
Między nasze pchają nogi
Ukiszone tak jak w beczkach
W nasze słońce pchają boki

[Chorus]
Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi
Tak bardzo, bardzo kocham was
Sąsiedzi, sąsiedzi, sąsiedzi
Tak bardzo, bardzo kocham was
Sąsiedzi, ooo-ooo

Bez żenady i bezwstydnie
Grube dupska i cycochy
Maszerują równym krokiem
Myśląc, że nikt się nie dowie

Kiedyś wreszcie na wsi, w mieście
Jakiś balkon nie wytrzyma
Wprost na beton tłusty w lecie
Spadną wszyscy ci, no wiecie

[Chorus]

Znów na balkon weszło kilku
Chociaż miejsca nie ma wiele
Co im jednak miałem zrobić
Przecież to są przyjaciele


12. BALLADA O SMUTNYM SKINIE

Skin jest całkiem łysy, włosków on nie nosi
Glaca w słońcu błyszczy, jakby kombajn kosił
Pejsów nie ma skin, kitek nienawidzi
Boją się go Arabi, Murzyni i Żydzi
Najgorsza dla skina jest co roku zima
Jak on ją przetrzyma, przecież włosków ni ma

[Chorus]
Nałóż czapkę skinie, skinie załóż czapkę
Kiedy wicher wieje, gdy pogoda w kratkę
Uszka się przeziębią, kark zlodowacieje
Resztki myśli z mózgu, wiaterek wywieje

Mamusia na drutach, czapkę z wełny zrobi
Nałożysz ją skinie, gdy się chłodniej zrobi
Wełna w główkę grzeje, ciepło jest pod czaszką
Dwie komórki szare wówczas nie zamarzną

Nasz skin był odważny, czapki nie nałożył
Całą zimę biegał łysy, wiosny już nie dożył
Główka mu zsiniała, uszka odmroziły
Czaszka na pół pękła, szwy wewnątrz puściły

lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics