Kazik : Melodie Kurta Weill'a I Coś Ponadto

Rock / Poland
(2001 - SP Records)
Learn more

Lyrics


1. SONG O ALABAMIE

Frajerze! Gdzieś tu musi być jakiś bar?!
Prawdziwy bar! Prawdziwy bar!
Nie pytaj co chcemy w takim barze pić -
Tylko whisky łyk daje jakoś żyć!
W przeciwnym razie – grób!
W przeciwnym razie – grób!
Pragnienia,
Pragnienia
Nie czuje tylko trup!

Księżycu z Alabamy
Mówimy ci good – bye
Tułamy się bez mamy
Więc na pociechę whisky nam daj!

Księżycu z Alabamy
Mówimy ci good – bye
Tułamy się bez mamy
Więc na pociechę whisky nam daj!

Frajerze! Gdzieś tu musi być jakiś chłop?!
Prawdziwy chłop! Prawdziwy chłop!
Nie pytaj skąd czas na miłość brać -
Tylko szybki seks szczęście może dać!
W przeciwnym razie – grób!
W przeciwnym razie to grób!
Pragnienia,
Pragnienia
Nie czuje tylko trup!

Księżycu z Alabamy
Mówimy ci good – bye
Tułamy się bez mamy
Więc na pociechę miłość nam daj!

Księżycu z Alabamy
Mówimy ci good – bye
Tułamy się bez mamy
Więc na pociechę miłość nam daj! O daj!

Frajerze! Gdzieś tu musi być jakiś bank?!
Prawdziwy bank, bank! Prawdziwy bank!
Nie pytaj jak z banku tego forsę wziąć -
Tylko z forsą w górę można się piąć!
W przeciwnym razie to grób!
W przeciwnym razie – grób!
Pragnienia,
Pragnienia
Nie czuje tylko trup! Nie, nie!

Księżycu z Alabamy
Mówimy ci good – bye
Tułamy się bez mamy
Więc na pociechę forsę nam daj!

Księżycu z Alabamy
Mówimy ci good – bye
Tułamy się bez mamy
Więc na pociechę forsę nam daj! Daj, daj!


2. PIEŚŃ O KANONIERACH

John miał już wąsik, a Jim jeszcze nie,
A Georgie był podoficerem -
Armia nie pyta: Kto bój przeżyć chce?
W końcu ludzkie życie jest dla armii celem!

Gdzie jest kwatera
Dla kanoniera?
Marszruta: Cap – nord west.
Brnie artyleria w deszcz,
Targa nią śmierci dreszcz,
Więc gdy się zdarzy chłopcom
Napotkać rasę obcą,
Armatnie mięso zmienią w krwisty befsztyk, tak jest!

John się załamał i whisky wciąż chlał,
Jim dostał febry, czy malarii,
Lecz sierżant Georgie, choć także się bał,
Zaklął: Kurwa! Nie zmarnują całej armii?!

Gdzie jest kwatera
Dla kanoniera?
Marszruta: Cap – nord west.
Brnie artyleria w deszcz,
Targa nią śmierci dreszcz,
Więc gdy się zdarzy chłopcom
Rasę napotkać obcą,
Armatnie mięso zmienią w krwisty befsztyk, tak jest!

John dostał kulkę, a Jimmy aż trzy,
A Georgie przepadł gdzieś bez śladu.
Czy to szaleństwo, czy może zew krwi,
Że do wszystkich armii świata wciąż trwa nabór?!
Że do wszystkich armii świata wciąż trwa nabór?!

Gdzie jest kwatera
Dla kanoniera?
Marszruta: Cap – nord west.
Brnie artyleria w deszcz,
Targa nią śmierci dreszcz,
Więc gdy się zdarzy chłopcom
Napotkać rasę obcą,
Armatnie mięso zmienią w krwisty befsztyk, tak jest!


3. MANDALAY

Burdel Mamy Goddam w Mandalay
Na tym fachu też się trzeba znać!
To był interes dla gości z wyższych sfer,
Ten, kto się chciał zabawić, w kolejce musiał stać!
Czas to pieniądz, więc raz dwa i wiej!
Nie sam szukasz szczęścia w Mandalay!

Dziwki wyrwą z ciebie każdy szmal.
Ty Pieprz to i niech innym będzie żal.
Bo co to za porządki z bajzlu robić bajzel,
Nawet nóż w kieszeni – trach – otwiera się…
Zabrać wreszcie stamtąd tego łajzę,
Bo mi spluwa sama już wypalić chce.
Prędzej Johnny, ej!
Johnny, litość miej!
Zaśpiewajmy coś o Mandalay!

Miłość porywcza jest i niecierpliwa.
Kończ Johnny, bo nas namiętność rozrywa.
Księżyc też nie może stać ciągle nad Mandalay.
Nawet on dość może mieć Mandalay!

Burdel Mamy Goddam w Mandalay
Wchłonął odmęt szmaragdowych fal…
Brak nam fantazji i forsy coraz mniej -
Kto tamten czas pamięta? Wspominać nawet żal!
Kto okrada mnie z miłości mojej,
Którą zawsze kupić mogłem w Mandalay!

Dziwki wyrwą z ciebie każdy szmal.
Pieprz to i niech innym będzie żal.
Teraz świat się zmienił w jeden wielki bajzel
I dlatego może to wszystko pieprzy się…
No czuję, że to jest przez tamtego łajzę,
Co mi życia sens i smak odebrać chce!

Rusz się Johnny, ej!
Spręż się Johnny, ej!
Zaśpiewajmy coś o Mandalay!

Miłość porywcza jest i niecierpliwa.
Kończ Johnny, bo nas namiętność rozrywa.
Księżyc też nie może stać ciągle nad Mandalay.
Nawet on dość może mieć Mandala


4. PIEŚŃ O SALOMONIE

Salomon to biblijny król
Słynący z mądrych rad.
Choć Jahwe mu się w nocy śnił,
Za dnia przeklinał ten podły świat
I blichtrem smutek duszy krył.
Dlatego żył w rozpuście mdłej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Niestety, mądrość zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!

A Kleopatrę do dziś dnia
Piękności wzorem zwą.
U stóp jej legło świata ćwierć
I dwaj cesarze wielbili ją,
Lecz marna jej przypadła śmierć.
Ukąsił ją wąż w chwili złej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Niestety, piękność zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!

Sokrates w każdym słowie chciał
Świadectwo prawdzie dać,
Lecz podniósł się okropny krzyk:
O sobie prawdy nikt nie chce znać.
Podano mu cykuty łyk.
Kłamcy wśród nas wciąż wodzą rej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
I prawdomówność zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!

A oto Mackie, no i ja -
Niech nam daruje Bóg!
Namiętność zła zepchnęła nas
Na najstraszniejszą z życiowych dróg.
Ku szubienicy iść już czas.
Grzech łączy, lecz kara nie mniej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Namiętność zawsze zgubna może być!
Szczęśliwy, kto uniknął jej!

A oto bogobojny lud,
Co wciąż nadzieją żył,
Co dekalogu wiernie strzegł,
Aż w końcu nie starczyło mu sił
I w beznadziejnej biedzie legł.
Z nadzieją żyć jest dużo lżej.
Więc choć nie wolno z bólu drwić,
Naukę weźcie z lekcji tej:
Nadzieja także zgubna może być!
Szczęśliwy kto uniknął jej!


5. CHORAŁ PORANNY

Wstań, szubrawcu obmierzły, no wstań,
Co sam siebie zwiesz chrześcijaninem.
Jęk pokutny niech wyda twa krtań -
Grzeszysz myślą, i mową i czynem.

Choćbyś brata ograbił do cna,
Miłosierdzie uważał za trąd,
Boga gorzej traktował niż psa,

To Pan cię zawezwie na Sąd!
To Pan cię zawezwie na Sąd!
To Pan cię zawezwie na Sąd!
To Pan cię zawezwie na Sąd!


6. CZŁOWIEKU, JAK MASZ ŻYĆ?

Panowie, co skwapliwie nas uczycie,
Czym różni się od łaski pańskiej grzech,
Zarobić dajcie na uczciwe życie,
Bo to ważniejsze od cnót boskich trzech.
Wy wszyscy, którzy chcecie, by was kochał lud,
Przestańcie bez ustanku karcić nas -
Wystarczy więcej żarcia dać, oszukać głód,
A na idee później przyjdzie czas.
Niech nędzarz może wziąć, gdy mu potrzeba,
Z bochna wspólnego chociaż kromkę chleba.

Człowieku, jak masz żyć?
Człowieku, jak masz żyć?
Człowieku, jak masz żyć?

Tak masz człowieku żyć, żeby się nie dać,
Więc musisz innych zgnębić, zdusić, w ziemię ich wryć!
Tak masz człowieku żyć, by pamięć sprzedać,
Że także ty człowiekiem mógłbyś być.

I wy musicie się pogodzić z tym,
Że człowiek przetrwał tylko dzięki zbrodniom swym!

Panowie, co stawiacie wymagania,
By świat rozkosznie was podniecał wciąż -
Jeść dajcie najpierw wszystkim bez żebrania,
A potem róbcie ewidencję ciąż.
Wy, którzy tak lubicie o uczuciach truć,
A nie pokochaliście choć jeden raz,
Nakarmcie najpierw tych, co trawią własną żółć,
A na moralność później przyjdzie czas.
By nędzarz myśleć mógł o Ojcu z Nieba,
Dajcie nam dzisiaj powszedniego chleba.

Człowieku, jak masz żyć?
Człowieku, jak masz żyć?
Człowieku, jak masz żyć?

Tak masz człowieku żyć, żeby się nie dać.
Więc musisz innych zgnębić, zdusić, w ziemię ich wryć!
Tak masz człowieku żyć, by pamięć sprzedać,
Że także ty człowiekiem mógłbyś być.

I wy musicie się pogodzić z tym,
Że człowiek przetrwał tylko dzięki zbrodniom swym!


7. PIEŚŃ, W KTÓREJ MACKIE PROSI WSZYSTKICH O PRZEBACZENIE

Wy, którzy chcecie przeżyć moją śmierć,
Czekając egzekucji niecierpliwie,
Gdy już zaskrzypi szubieniczna żerdź,
Nie śmiejcie się z wisielca pogardliwie
I nie rzucajcie przekleństw pod zapadnię,
Nie chciejcie okrutniejsi być niż kat,
Bo chociaż ja na tamten idę świat,
Wiem komu na tym podle żyć wypadnie.
Wy, którym ciągle się bezkarność śni -
Błagajcie Boga, by przebaczył mi.

Gdy spadnie deszcz pocieknie trupi sok,
Bo z martwych ciał brud z tłuszczem zawsze spływa.
Ten, kto miał chciwy, pożądliwy wzrok,
Poczuje jak mu oko kruk wyrywa,
Tym okiem na wiszące spojrzy sadło
I swego ścierwa będzie brzydził się,
Lecz wkrótce ptaki też rozdziobią je
Jak końskie łajno, co na drogę spadło.
Ach, bracia, czemu każdy z przestróg kpi?
Błagajcie Boga, by przebaczył mi.

Dziewczyny tak żałośnie tanie,
Że kurwiąc się na chleb nie macie.
I wy, wytworne, dumne panie,
Co mężów do nich posyłacie.
Wyrzutki, męty wszelkiej maści,
Złodzieje, zbiry żądne krwi,
Z szaletów miejskich pederaści,
Was proszę też: przebaczcie mi.

A wy, przeklęte sukinsyny,
W mundury strojni, zbrojni w pały,
Wy, których bohaterskie czyny
Tak wielu wolność odebrały,
Wy też żyjecie dzięki zbrodni,
Z was także sprawiedliwość drwi,
Jesteście do mnie tak podobni,
Więc, proszę was: przebaczcie mi.
Żelazny, ciężki młot niech owszem skruszy
Stwardniałe serca oraz tępe łby -
Wyrzucić chcę was całkiem z mojej duszy,
Lecz póki czas przebaczcie mi.


8. BALLADA O KOBIECIE ŻOŁNIERZA

A co, żołnierzu, kobieta twa
Ze złotej Pragi dostać ma?
Pantofelki velours,
O których śni
Tyle nocy i dni,
Musisz zdobyć ty,
W złotej Pradze, gdzie wojna trwa!

A co, żołnierzu, kobieta twa
Z Oslo nad fiordem dostać ma?
Kołnierz z młodych fok,
O którym śni
Tyle nocy i dni,
Musisz zdobyć ty,
Nad fiordami, gdzie wojna trwa!

A co, żołnierzu, kobieta twa
Co z Amsterdamu dostać ma?
Korali sznur,
Ten, o którym śni
Tyle nocy i dni,
Musisz zdobyć ty,
W Amsterdamie, gdzie wojna trwa!
A co, żołnierzu, kobieta twa
Z Brukseli w Belgii dostać ma?
Parę pończoch a jour,
O których śni
Tyle nocy i dni,
Musisz zdobyć ty,
Hen w Brabancji, gdzie wojna trwa!

A co, żołnierzu, kobieta twa
Z paryskich sklepów dostać ma?
Boa z ptasich piór,
O jakim śni
Tyle nocy i dni,
Musisz zdobyć ty,
Nad Sekwaną, gdzie wojna trwa!

A co, żołnierzu, kobieta twa
Co z Bukaresztu dostać ma?
Z angory szal,
O którym śni
Tyle nocy i dni,
Musisz zdobyć ty,
W Bukareszcie, gdzie wojna trwa!

A co, żołnierzu, kobieta twa
Z ogromnej Rosji dostać ma?
Czarny welon – kir,
Który jej się śnił,
Az się śmierci wir
W twoje serce wrył,
W mroźnej Rosji, gdzie wojna trwa!

W Rosji ciągle wojna trwa!


9. STRASZNA PIEŚŃ O MACKIEM MAJCHRZE

Rekin zęby ma jak noże
I nie musi kryć się z tym.
Mackie noża użyć może,
Ale kto go widział z nim?

Rekin we krwi tak się pławi,
Gdy morderczy skończy łów.
Mackie śladów nie zostawił -
Rękawiczki zmienił znów.

Trup osunął się z nadbrzeża,
Nurt Tamizy zwłoki skrył.
Czy zaraza się rozszerza?
Nie, to Mackie tutaj był.

I Szmul Meier gdzieś zaginął,
I fortuny przepadł ślad.
Czyżby Mackie złoto zwinął?
Już nie żyje ten, co zgadł.

Jenny Towler znaleziono
Z nożem w piersi, zimną już.
Lecz, niestety, nie stwierdzono
By Mack zgubił taki nóż.

Nie ma zysku bez ryzyka -
Alfons Glite chciał podjąć je.
Mack zmył krew ze scyzoryka
I trop znowu urwał się.

A kto w Soho pożar wzniecił,
By z polisy zgarnąć szmal?
Ogień zabił czworo dzieci…
Mackie, nerwy masz jak stal!

Gdy zgwałcono młodą wdowę,
I wskazówkę cenną dał,
By klejnoty i gotówkę
Pod opieką Mackie miał?

Znów znikają grube ryby
Z zawartością tajnych kont -
Mackie znów się bardzo dziwi,
On nic nie wie, bo i skąd?

Więc choć sąd zna zła przyczynę,
Mackie wolny jest jak ptak,
Bo czy rekin jest rekinem,
Gdy dowodów pewnych brak?

To już koniec przedstawienia,
Więc ściągamy czapki z głów.
Świat na drobne się rozmienia,
By fortuny rosły znów.

Światło dzieli od ciemności
Czasem tylko mały krok -
Wskazać można tych z jasności,
Innych nadal skrywa mrok.


10. KRZESŁO ŁASKI

Zaczęło się wszystko,
Gdy z domu mnie wzięli
I w celi śmierci zamknęli
Więc powtórzyć wam chcę:
Jestem prawie niewinny, nie
Śmierć nie przeraża mnie

Przedmioty tłem się stały
Bezkształtem zabijały
Podejmę ten wysiłek
Ostatni zjem posiłek
Przyprawia mnie o mdłości
Mięso z dodatkiem kości
I twarz Jezusa w zupie
Wytrzeszcza oczy trupie

A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi pęka
I tęsknię za tą chwilą
Gdy test na prawdę skończy się
Za oko oko, ząb za ząb
Nikt mi nie zajrzy w duszy głąb
Śmierć nie przeraża mnie

Chcę zapamiętać każdy znak
Choć jej szczególnych znaków brak
Bo pustka nie ma blizn i ran
Składa się z zimnych, czarnych ścian
Gdzie mi przenika dreszczem kark
Dotknięcie nierealnych warg
Dotknięcie lodowatych, zbielałych warg

Wciąż słyszę różne historie
O tym jak się Chrystus narodził
W stajni, potem skonał na krzyżu,
By zbawić biedaków i cały świat
Ten gość z zawodu cieślą był
Opowiadają mi jak żył i jak w kłopoty wpadł

Gdy prawą ręką wkłuwałem zło
W tatuaż jej siostry lewej
Żaden z palców nie protestował
A przynajmniej ja nic o tym nie wiem

Gdzieś tam na niebie wysoko
Lśni Boga tron szczerozłoty
U stóp ma arkę przymierza
Losem świata może kierować sam
Na moim tronie z prądem drut
Zamienia ciało w popiół, w brud
Dziś Bogu szansę dam

Na krześle łaski zasiadam
Drut nagą głowę oplata
Jestem jak ćma,
Która szuka szczęścia w ogniu,
Co w proch zmieni ją
Gdy ciało się zaczyna tlić
To śmierć schronieniem może być
Perfidną z bólem grą

Choć dłoń mordercza jest podła
Ta druga mogła być dobra
Obrączkę na niej nosiłem
Narzędziem tortur ból dławiłem

A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi płonie
I tęsknię za tą chwilą
Gdy mierzenie prawdy skończy się
Za oko oko, ząb za ząb

Niech zamiast czasu płynie prąd
Śmierć nie przeraża mnie
A krzesło łaski już płonie
I czuję jak głowa się jarzy
I czekam wciąż z nadzieją,
Że ważenie prawdy skończy się
Za oko oko, ząb za ząb
Niech zamiast krwi popłynie prąd
Śmierć nie przeraża mnie

A krzesło łaski się jarzy
I czuję jak głowa mi dymi
I czekam niecierpliwie
Że spojrzenia wrogie odwrócą się
Za oko oko, to wasz błąd
Nic mi nie udowodnił sąd
A jednak skazał mnie

A krzesło łaski już dymi
I czuję jak głowa topnieje
Przestańcie prawdą żonglować
Niech te relacje skończą się
Za kłamstwo kłamstwo, fakt za fakt
Wszystko stracone już i tak
Śmierć nie przeraża mnie

A krzesło łaski topnieje
A krew w tętnicach zawrzała
Ach jak ich rozczarowałem
Gdy w sprawiedliwość bawili się
Za dobro dobro, zło za zło
Wyznałem całą prawdę bo
Śmierć nie przeraża mnie

A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi płonie
I tęsknię za tą chwilą
Gdy wreszcie wrabiać przestaną mnie
Za życie życie, fakt za fakt
Dojść nie zdołacie, bo i jak?
Czy kłamię wciąż czy nie…

A krzesło łaski już czeka
I czuję jak głowa mi pęka
I tęsknię za tą chwilą
Gdy skończy się na prawdę test
Za oko oko, ząb za ząb
Przeraża popełniony błąd
To kłamstwo prawdą jest!


11. PIEŚŃ, W KTÓREJ MACKIE PROSI WSZYSTKICH O PRZEBACZENIE

(See lyrics on track 7)


12. BALLADA O KOBIECIE ŻOŁNIERZA

(See lyrics on track 8)


13. MORITET VON MACKIE MESSER

Und der Haifisch, der hat Zähne
Und die trägt er im Gesicht
Und Macheath, der hat ein Messer
Doch das Messer sieht man nicht

Ach, es sind des Haifischs Flossen
Rot, wenn dieser Blut vergiesst!
Mackie Messer trägt’nen Handschuh
Drauf man keine Untat liest

An der Themse grünem Wasser
Fallen plötzlich Leute um
Es ist weder Pest noch Cholera
Doch es heisst: Mackie geht um

An’nem schönen blauen Sonntag
Liegt ein toter Mann am Strand
Und ein Mensch geht um die Ecke
Den man Mackie Messer nennt

Und schmul Meier bleibt verschwunden
Und so mancher reiche Mann
Und sein Geld hat Mackie Messer
Dem man nichts beweisen kann

Und Jenny Towler ward gefunden
Mit’nem Messer in der Brust
Und am Kai geht Mackie Messer
Der von allem nichts gewusst

So wo ist Alfons gleich, der Fuhrherr?
Kommt das je ans Sonnenlicht?
Wer es immer wissen könnte
Mackie Messer weiss es nicht

Und die minderjährige Witwe
Deren Namen jeder weiss
Wachte auf und war geschändet
Mackie welches war dein Preis?

Und die Fische, sie verschwinden|
Doch zum Kummer des Gerichts
Man zitiert am End den Haifisch
Doch der Haifisch weiss von nichts

Und er kann sich nicht erinnern
Und man kann nicht an ihn ran
Denn ein Haifisch ist kein Haifisch
Wenn man’s nicht beweisen kann

lyrics added by czeski21 - Modify this lyrics